- Mamy co prawda ustawowo zagwarantowane dziewięć dni świątecznych w roku, jednak dla wiernych nie są to dni w pełni wolne - mówi metropolita abp Sawa, zwierzchnik Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego - przypomina Rzeczpospolita.
Wyznawcy prawosławia obchodzą święta religijne, np. Boże Narodzenie i Wielkanoc, według kalendarza gregoriańskiego, innego niż katolicy. Nie chodzą wówczas do pracy, ale muszą te dni odpracować. Uważają to za sprzeczne z prawem do wolności religijnej. - Zwracaliśmy się z tym problemem do każdego rządu od 1991 roku, od momentu podpisania ustawy o stosunkach między naszym Kościołem a państwem - mówi Rz prawosławny arcybiskup Jeremiasz. Metropolita Sawa zapowiedział, że sprawa zrównania statusu świąt prawosławnych z katolickimi będzie jednym z tematów spotkania wspólnego zespołu rządu RP i Kościoła prawosławnego, jaki został powołany 26 września. - Na Białorusi, która ponoć nie jest demokratyczna, katolicy nie chodzą do pracy w święta katolickie i nie muszą tego odpracowywać. W demokratycznej Polsce prawosławni nie mają takich praw - mówi abp Sawa. Czy to oznacza, że prawosławni chcieliby mieć wolne zarówno w święta katolickie, jak i prawosławne? - Nie, to byłoby w jakiś sposób zrównoważone - tłumaczy abp Jeremiasz. - Już teraz w zakładach, w których jest praca ciągła, zmianowa, prawosławni pracują w święta katolickie i odwrotnie. Strona rządowa argumentuje, że wprowadzenie dni wolnych w święta prawosławne byłoby może łatwe na terenach, na których są oni większością, ale znacznie trudniejsze tam, gdzie są mniejszością. W Polsce jest ich ponad 500 tys. Większość, bo ok. 300 rys., mieszka na Białostocczyźnie. Prawosławni chcą też z nowym rządem rozmawiać na temat prawa własności do 23 dawnych świątyń greckokatolickich, które przejęli w czasach PRL. Ta sprawa od lat jest przedmiotem sporu między prawosławnymi a grekokatolikami.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.