Nie wszędzie cmentarze są dziś tłumnie odwiedzane. W Zambii, gdzie chrześcijaństwo dotarło niewiele ponad wiek temu, najważniejszym elementem pamięci o zmarłych są uroczyste pogrzeby, które potrafią trwać nawet po 2-3 tygodnie.
Jak podkreśla pracujący na misji w Chikuni o. Andrzej Leśniara SJ, powodem tego jest głęboko zakorzeniony w świadomości lęk, by zmarli przodkowie nie szkodzili swym bliskim. Chrześcijanie spotykają się nieraz w rocznicę śmierci krewnych, otaczając ich wówczas modlitwą. Jednak pojęcie świętości dotyczy raczej żyjących, niż ich przodków. Sami Zambijczycy bowiem często dążą do niej, gorliwie wypełniając codzienne obowiązki – podkreśla jezuicki misjonarz. "Jest tu takich świętych niesamowicie dużo - powiedział Radiu Watykańskiemu o. Leśniara. Sądzę, że jest to skutek życia bardzo blisko ziemi. Widzimy, jak oni ciężko pracują i przeżywają różne tragedie w życiu swoich rodzin, nawet w życiu państwa. A jednocześnie ci sami ludzie w naszej parafii odpowiedzialni są za konkretne projekty, np. dotyczące opieki nad sierotami, chorymi na AIDS, projektami edukacyjnymi. Oni pełnym sercem chcą zmienić świat „na wyciągnięcie ręki”. Kiedy myślimy o Afryce, często postrzegamy ją jako kontynent beznadziejny. Ci ludzie natomiast potrafią zmieniać to, co jest możliwe – wspólnotę, rodzinę. My zauważamy, że dzieje się to właśnie dzięki ludziom, którzy naprawdę są święci. Decydują się nieraz nie jeść, nie jechać za granicę żeby lepiej zarobić. Decydują się zostać w wiosce i służyć innym w różnych projektach, gdzie widzą, że potrzebna jest jakaś pomoc".
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.