Następca męczennika - wywiad z ks. W. Niwińskim

70 tys. chrześcijan ginie każdego roku za wiarę. Jednym z nich był ks. Andrea Santoro. Ten włoski misjonarz został zamordowany przez muzułmanina w Turcji. Na jego miejscu w Trabzonie pracuje aktualnie podchodzący z diecezji drohiczyńskiej ks. Waldemar Niwiński.

Radio Watykańskie przeprowadziło z im wywiad. Publikujemy jego treść. RW: Czy islam zachęca do świętej wojny i ataku na chrześcijan. Czy w codziennym życiu dostrzega Ksiądz zagrożenie ze strony muzułmanów? Ks. W. Niwiński: Na sobie osobiście nie doświadczyłem w Turcji ataków nienawiści ani niechęci czy to do chrześcijaństwa czy w ogóle czy do innych narodowości. Prawda jest taka, że w każdym kraju i wśród przedstawicieli każdej narodowości są zarówno ludzie dobrzy jak i źli. Zależy tylko jakie są między nimi proporcje. Tak samo jest w Turcji. Większość ludzi po zabójstwie ks. Santoro, przychodziła do naszego kościoła i mówiła, że to był wielki wstyd. Wielu muzułmanów przynosiło kwiaty. Także teraz, gdy przyjeżdżają z różnych nieraz odległych miejscowości przychodzą by złożyć kondolencje. Mówią, że są wzburzeni tym mordem i że trudno to co się zdarzyło wytłumaczyć. Przypominają słowa Koranu, który mówi, że ten, kto zabija jednego człowieka, to tak jakby zabił tysiące ludzi, tu nie ma różnicy. Być może problem leży w interpretacji Koranu. RW: Wydaje się jednak, że te dwie religie, chrześcijańska i muzułmańska, nie mogą się spotkać w dialogu. Tego, co Ksiądz robi w Turcji, nie można przecież nawet oficjalnie nazwać pracą misyjną.... Ks. W. Niwiński: Trudno jednoznacznie ocenić możliwość nawiązania takiego dialogu. Ja żyję wśród muzułmanów. Spotykam wśród nich wielu wspaniałych i dobrych ludzi. Tak samo jak wśród chrześcijan. Nie widzę między nimi różnicy. Myślę, że nasze postawy to jest często kwestia serca, a nie wiary. RW: W Turcji katolicy są kroplą w morzu, co motywuje żeby jechać do tego kraju i ich szukać? Ks. W. Niwiński: Wiele osób pyta mnie o sens mej pracy dla tych przecież kilkunastu czy kilkudziesięciu wiernych. Odpowiadam zawsze choćby po to, że mają możliwość codziennego uczestnictwa w Mszy św. Wcześniej wielu do najbliższego księdza miało 700 kilometrów, teraz muszą jechać tylko połowę tej drogi. Myślę, że znaczenie Mszy św. jest ogromne. Nawet, jeżeli w dni powszednie uczestniczą w niej dwie trzy osoby, a w niedziele około dwudziestu. I tak właśnie Eucharystia ma największe znaczenie. Poza tym będąc tam staję się dla nich „centrum informacyjnym” o chrześcijaństwie. Podobnie jak my, chrześcijanie wiemy niewiele o islamie, tak samo muzułmanie o chrześcijaństwie wiedzą bardzo mało. Praca polega głównie na siadaniu przy stole, przy herbacie, i na rozmawianiu z nimi. Dużo pytają, ja im tylko odpowiadam. Często dochodzą do wniosku, że więcej nas łączy niż dzieli. Trzeba jasno powiedzieć, że telewizja ukazuje te rzeczy trochę w innym świetle. Tak, że w końcu stawiamy znak równości między islamem a terroryzmem. Dla nich chrześcijaństwo to postawa prezydenta Busha, amerykańscy żołnierze w Iraku i wielki liberalizm w Europie. Każdego dnia jedna osoba czy nawet kilka przychodzi i pyta: jak wy wierzycie, jak wy się modlicie? Czy można przyjść zobaczyć jak wygląda Msza św.? Oni są zaskoczeni, że my też używamy w liturgii słowa Allach, bo to znaczy ‘Bóg’. Oni również mają nabożeństwo do Matki Bożej, bo dla nich to jest matka proroka. Oni doświadczają, że Kościół to nie tylko na biało ubrany Ojciec Święty i kojarzony z bogatym Watykanem, bo do nas na Mszę zazwyczaj przychodzą ludzie ubodzy. nasz kościół jest takim miejscem, gdzie można po prostu przyjść i popatrzeć. Czasami muzułmanie przyjdą, usiądą w ławce, i gdy później się z nimi rozmawia, mówią, że odczuwają jakiś dziwny spokój, bo to jest świątynia. Jest to chyba bardziej sprawa serca niż umysłu. RW: Możemy już spojrzeć z perspektywy na pobyt Benedykta XVI w Turcji. Czy wniósł on coś, jeżeli chodzi o waszą sytuację? Ks. W. Niwiński: To są sprawy Boże i tego się tak z dnia na dzień nie zauważy. Potrzeba czasu i rok to niewiele. Było to dobre świadectwo tego, że Papież chce być z chrześcijanami, ale że przyjeżdża także do innych. To były takie odwiedziny, a dla nich gościnność jest bardzo ważna. Papież pokazał, że głosi Ewangelię, nie niechęć do jakiejś narodowości, czy do innych wyznań lub religii, tylko otwartość. Bo żeby przyjechać w odwiedziny, trzeba być otwartym. RW: Czy mieszkańcy Turcji pamiętają o ks. Santoro, czy z tej zasianej przez niego miłości zostało? Ks. W. Niwiński: Duża część muzułmanów, którzy przyjeżdżają do Trabzonu przychodzi, żeby odwiedzić miejsce, gdzie ks. Andrea został zastrzelony. Przychodzą, bo kondolencje mają dla nich wielkie znaczenie. Oni je składają zawsze. Nawet, jeśli kogoś mało znają, a słyszeli, że komuś ktoś zmarł, idą wtedy i składają kondolencje. Tak samo tutaj przychodzili. Niektórzy się nawet modlili Przez pierwszy rok przynosili kwiaty. RW: Czy można wyciągnąć wniosek, że tak naprawdę przeciętny muzułmanin jest nam o wiele bliższy niż jest to przedstawiane w mediach, że w praktyce jedność jest o wiele głębsza, niż jest to ukazywane? Ks. W. Niwiński: Oczywiście, że tak. W miejscach gdzie wcześniej przebywałem w Adanie czy w Istambule, czasami większość uczestniczących w nabożeństwach to byli muzułmanie. Część przychodzi z pewnie z ciekawości, ale są i tacy którzy mówią, że taki sposób modlitwy, wielbienia Pana Boga ma w sobie jakiegoś Ducha. Wiem, że to są jednostki, bo Turcja ma 70 mln ludzi i kościołów jest w tym kraju niewiele. RW: Czy jest miejsce dla drugiego kapłana katolickiego w Turcji, gdyby się taki chciał znaleźć? Ks. W. Niwiński: : Bez problemu. Nasz biskup Luigi Padovese ciągle szuka, bo jeśli chodzi o księży są poważne braki,. W moim wikariacie apostolskim, który jest może dwa razy większy od Polski, pracuje 7 kapłanów, a w całej Turcji – ok. 50. RW: W takiej sytuacji, gdzie katolików jest tak mało, gdzie księży blisko nie ma, przychodzi się mierzyć nie tylko z tym, że ja chcę być z nimi, chcę, żeby Msza była, ale przychodzi się też nieraz mierzyć z samotnością. Czy to nie jest najtrudniejsze? Ks. W. Niwiński: Trafił ksiądz w sedno, bo to tyle właśnie, tak naprawdę kosztuje. Kosztuje bardzo wiele samotności. Doświadcza się tego, gdy człowiek np. zda sobie sprawę, że by móc wyspowiadać się u drugiego księdza, musi lecieć samolotem 700 km albo jechać autobusem 16 godzin. Takie odległości są też w Rosji i w innych krajach, dlatego biskupi starają się, żeby było po dwóch księży. Przynajmniej kapucyni czy franciszkanie dbają o to, żeby żaden ksiądz nie był sam. Ja też na ten temat rozmawiam właśnie z biskupem. Drugi ksiądz jest naprawdę potrzebny. Jezus posyłał po dwóch, nie pojedynczo. Ja i tak jestem w tej dobrej sytuacji, że mam do pomocy dwoje wolontariuszy z Rumunii. Pracują w Turcji od 14 lat. Mimo wszystko samotność doskwiera, i to czasami nawet bardzo. Mam jednak nadzieję, że niedługo będzie już ze mną jakiś drugi ksiądz. I wtedy na nowo zacznie się oddychać.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
9°C Piątek
rano
15°C Piątek
dzień
17°C Piątek
wieczór
15°C Sobota
noc
wiecej »