Reklama

Areszty "wydobywcze" za rządów PO

Przesłuchiwany był bliski załamania, prokurator uznał go za "najsłabsze ogniwo", więc postanowiono go złamać. Dotąd o stosowanie "technik wydobywczych" oskarżono kilku urzędników IV RP. To pierwszy taki przypadek za rządów Donalda Tuska, który wychodzi na światło dzienne. Jaki był cel działań prokuratora? Nagroda od ministra.

Reklama

Sprawa dotyczy głośnego zatrzymania prezesa Comarchu i Cracovii, Janusza Filipiaka i trzech innych działaczy klubu w 2008 r. Filipiak był podejrzany o złamanie praw pracowniczych jednego z piłkarzy Cracovii, któremu antydatowano aneks do umowy, w związku z czym miał zaniżone wynagrodzenie. W zasadzie niewiele udowodniono.

Prowadzący śledztwo prokurator Jacek Skała (dziś nieusuwalny związkowiec) nakazał aresztowanie biznesmena i działaczy, gdyż chciał w ten sposób wymusić zeznania. W 2011 r. Sąd Najwyższy badał sprawę i tak opisuje zaistniała wówczas sytuację:

"R. W. [jeden z zatrzymanych działaczy sportowych] był na krawędzi tzw. załamania"; "Realnie bliskie było uzyskanie dowodów na (...) przestępstwa wówczas nie zarzucane podejrzanemu" i gdyby to "najsłabsze ogniwo" [R. W.] pękło, dziś minister wręczałby mu [prokuratorowi Skale] nagrodę".

R. W. tak wspomina te wydarzenia:

- Pamiętam, że miałem powiedzieć wszystko, co wiem, bo cała sytuacja może się obrócić przeciwko mnie. Ale co miałem powiedzieć? Konfabulować, żeby się odczepili? - mówi niesłusznie zatrzymany. Za bezprawny areszt R. W. otrzymał 2,5 tys. zł odszkodowania od Skarbu Państwa. Inny aresztowany bezpodstawnie z polecenia Skały prawnik dostał 5 tys. zł odszkodowania.

Dowodów obciążających Filipiaka nie uzyskano, nagroda ministra dla prokuratora przepadła. Co więcej sprawa nabrała rozgłosu - co było nie na rękę PO, która jako jeden ze swoich ulubionych narzędzi PR-owych stosowała straszenie "państwem policyjnym" PiSu. By ratować sytuację minister Ćwiąkalski przeprosił prezesa Cracovii. Partia rządząca nie mogła być przecież kojarzony z tym, o co sama oskarżała poprzedników. Trudno nie porównać tej sprawy z głośnym procesem dr Mirosława G. oskarżonego o korupcję. Choć winę kardiochirurga udowodniono, to jednak nie on stał się głównym czarnym charakterem wydarzeń, gdyż prowadzący proces sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu niskiego wyroku oskarżył organy ścigania o stosowanie "stalinowskich metod" uzyskiwania dowodów. Wyrok ten stał się doskonałym pretekstem do przedstawienia czasów rządów Kaczyńskiego niemal jak okresu terroru.

Sprawa Filipiaka i prokuratora Skały pokazuje, że za rządów PO metody działania prokuratury są takie same. Różnica polega na tym, że wina Mirosława G. była ewidentna została udowodniona, a w sprawie Filipiaka nie udowodniono niczego konkretnego i postępowanie zostało umorzone. Gdyby jednak udało się w ten sposób uzyskać dowody, zamiast przeprosin za bezprawne aresztowanie, byłaby nagroda dla prokuratora Skały.

 

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
-1°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
2°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
wiecej »

Reklama