Ludzie wierzą w różne rzeczy, a one mają różny stopień prawdopodobieństwa. Jeżeli ktoś powie, że Ziemia jest płaska, to obrazi mój zdrowy rozsądek, ale nie uczucia religijne - powiedział w rozmowie z Życiem Warszawy Tomasz Łysakowski, medioznawca, kulturoznawca i bloger.
- To już naprawdę absurd! Niedługo niektórym nawet gwiazdka na papierze będzie się kojarzyć z Gwiazdą Betlejemską i sprzedawcy wycofają ze sklepów wszystkie papiery z gwiazdkami. - Inni z kolei w obawie przed sprzeciwem wycofują się ze śmielszych pomysłów. Na przykład partner znanego krytyka Tomasza Raczka początkowo planował wydać swą książkę z okładką przedstawiającą Chrystusa wystylizowanego na geja. Ostatecznie jednak rozmyślił się i powieść z tą okładką można kupić tylko przez internet. - O okładce w tej wersji w ogóle nie słyszałem. A to świadczy, że fundamentaliści katoliccy też o niej nie słyszeli – gdyby zaprotestowali, pewnie bym usłyszał. Stąd wniosek, że niedostatecznie to chyba nagłośniono. Gdyby ją nagłośnić, mogłoby być tak jak z filmem o Larrym Flincie. Mało kto obejrzałby ten film, gdyby nie awantura wokół plakatu promocyjnego z rozebranym Woodym Harrelsonem „ukrzyżowanym” na kobiecym łonie. Co prawda aktor mógł mieć po prostu w ten sposób ułożone ręce, ale wystarczył fakt, że niektórym skojarzyło się to z ukrzyżowaniem. Babcie przyszły pod kina z protestami, a tłumy ludzi kupowały bilety, mówiąc sobie: „Oho, ten film musi być naprawdę niezły, skoro nie chcą, byśmy go oglądali”. - Czy uważa Pan, że uczucia religijne powinny być w ogóle chronione przez prawo? - Nie. Ludzie wierzą w różne rzeczy, a one mają różny stopień prawdopodobieństwa. Jeżeli ktoś powie, że Ziemia jest płaska, to obrazi mój zdrowy rozsądek, ale nie uczucia religijne. Niektórzy wierzą jednak w zupełnie absurdalne rzeczy, np. że Ziemia jest płaska, jak powszechnie uważano w średniowieczu, albo że Bóg stworzył Ziemię sześć tysięcy lat temu razem ze wszystkimi kośćmi dinozaurów. I kiedy ktoś nazwie to absurdem, taki „wierzący” może przecież zarzucić mu obrazę uczuć religijnych! Te uczucia dotyczą takich rzeczy, które są albo niesprawdzalne, albo zostały sprawdzone i okazały się fałszywe. Niektórzy wierzący mówią, że obrażanie uczuć religijnych to tak, jakby ktoś komuś napluł na matkę. Jest jednak zasadnicza różnica: matka czy ojciec to osoby, które żyją bądź żyły, podczas gdy przedmiotem uczuć religijnych są pewne figurki czy symbole. I nie ma żadnych dowodów, że rzeczy, które mają symbolizować, naprawdę istnieją. - Czyli – jak mówi humorysta Patrick Condell – „absurdem jest oczekiwanie wierzących, iż niewierzący będą ich wierzenia traktować z większym szacunkiem, niż normalnie traktuje się gusta bliźnich w kwestii kroju spodni czy koloru czapki”? - Dokładnie tak. Niech pan zauważy, że nasze prawo nie traktuje równo wierzących i niewierzących. Ci ostatni nie mogą zażartować publicznie z religii, bo muszą się liczyć z oskarżeniem o obrazę uczuć. Wierzący mogą natomiast swobodnie powtarzać, że np. niewierzący pójdą do piekła. A to jest przecież sytuacja analogiczna do tej, kiedy ateista mówi, że katolik wierzy w głupoty. - Nasze państwo chroni jednak bardziej wierzących, bo utarło się, że mamy 90 proc. katolików. Nie bierze się pod uwagę, że do kościoła chodzi 40-50 procent ludzi, kilka procent to niewierzący i obojętni, a reszta to światopoglądowa szara strefa. Parę miesięcy temu media doniosły, że pewien mężczyzna został skazany w Polsce na pół roku więzienia w zawieszeniu za zamieszczenie w internecie obrazka Jezusa z wklejoną twarzą Stalina. W końcu nie trafił za kratki, ale sam wyrok dobrze ilustruje polskie absurdy w tej kwestii. Złodzieje i bandyci chodzą wolno, bo odracza się im procesy, a normalnego obywatela ściga się za to, że wrzucił do sieci jakiś fotomontaż.
"Mam głęboką nadzieję, że prace tej Komisji ruszą na jesieni."
Dwóch lekarzy zostało skazanych na bezwzględną karę więzienia.
Parafia udziela schronienia około 500 wysiedlonym chrześcijanom.