Pakistańscy chrześcijanie domagali się w poniedziałek większej ochrony ze strony państwa i zablokowali liczne drogi na terenie kraju, wyrażając w ten sposób swe potępienie dla niedzielnego zamachu bombowego na kościół w Peszawarze, w którym zginęło 81 osób.
Chrześcijanie zablokowali m.in. jedną z głównych tras prowadzących do stolicy państwa, Islamabadu; palili również opony. W reakcji na niedzielny zamach zamknięto też wszystkie szkoły misyjne, które pozostaną nieczynne przez trzy dni - poinformował przedstawiciel mniejszości chrześcijańskiej Nasir Gill.
W odpowiedzi na atak władze Pakistanu wzmocniły ochronę ważnych dla chrześcijan miejsc w Peszawarze. Jednak zdaniem wielu przedstawicieli tej społeczności podjęte działania nie są wystarczające.
Do samobójczego zamachu na chrześcijan doszło w Peszawarze na północnym zachodzie Pakistanu. Eksplozja przed historycznym kościołem Wszystkich Świętych nastąpiła w momencie, kiedy wierni opuszczali świątynię po nabożeństwie. Zginęło 81 osób, a 140 zostało rannych. Do zamachu przyznało się powiązane z talibami islamistyczne ugrupowanie TTP Dżundullah. Był to jeden z najkrwawszych ataków na chrześcijan w Pakistanie.
W 2009 roku ok. 40 domów i kościołów należących do społeczności chrześcijańskiej zostało podpalonych przez muzułmańskich ekstremistów w mieście Godźra w prowincji Pendżab we wschodnim Pakistanie. Co najmniej siedmiu chrześcijan zginęło, kiedy grupa ekstremistów ze zdelegalizowanej muzułmańskiej organizacji zaatakowała ich, oskarżając o sprofanowanie Koranu.
Chrześcijanie stanowią ok. 4 proc. 180-milionowej populacji Pakistanu.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.