Zrozumienie tego, co dzieje się w Kenii, stanowi wyzwanie dla Kościoła. Jak doszło do tego, że w jednym z najspokojniejszych krajów Afryki nagle rozpętuje się wojna? Ostatnie wybory były tylko pretekstem do wybuchu bomby, która była już wcześniej gotowa". W ten sposób wydarzenia w Kenii komentuje kard. John Njue.
Arcybiskup Nairobi, a zarazem przewodniczący miejscowego episkopatu, wypowiedział się w tej sprawie dla jednej z regionalnych gazet katolickich we Włoszech (Il Popolo). Nawiązał przy tym do trwających prac parlamentarnych nad reformą konstytucji, która umożliwiłaby załagodzenie politycznego sporu między prezydentem Mwai Kibakim, a liderem opozycji Railą Odingą. Zdaniem kard. Njue Kościół powinien ze swej strony dokonać dogłębnej refleksji nad przyczynami nagłego konfliktu między różnymi plemionami zamieszkującymi Kenię. Afrykański purpurat proponuje ustanowienie w tym celu specjalnych „komisji prawdy”. Nie wolno przy tym przemilczać czy ukrywać istniejących problemów, bo w przeciwnym razie dadzą one o sobie znać w przyszłości, a wraz z nimi powróci pragnienie zemsty. „Kościół w Kenii urósł nie tylko w liczbach, ale także w odpowiedzialności, zwłaszcza gdy chodzi o wychowanie do demokracji” – dodał kard. Njue.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.