Zainteresowanie par rządowym programem refundacji in vitro jest tak duże, że połowa klinik już prosi o dodatkowe pieniądze na ten cel. Ministerstwo Zdrowia zapewniło "Metro", że na "leczenie" bezpłodności przeznaczy dodatkowe 7 mln zł.
Krzysztof Bąk, rzecznik resortu, ujawnił, że do tej pory wnioski o przyznanie dodatkowych środków finansowych złożyło 10 klinik, czyli prawie połowa uczestniczących w programie. Zapewnił, że kliniki, a więc i pary, uznające in vitro za metodę leczenia bezpłodności, nie zostaną "bez pomocy".
- W tym roku planowane jest przydzielenie środków adekwatnie do zgłoszonych potrzeb - powiedział Bąk. To ok. 7 mln zł. Pieniądze mają pochodzić ze specjalnej rezerwy. To aż jedna czwarta tego, co wszystkie kliniki otrzymały na refundację in vitro do końca tego roku.
W sumie w tym roku Ministerstwo Zdrowia planuje zrefundować koszty zabiegu in vitro dla 2 tys. par.
Na temat tego, jak wygląda na świecie dyskusja o in vitro i jakie sygnały świadczą o tym, że nie jest to bezpieczna metoda dla człowieka, polecamy rozmowę z prof. Andrzejem Kochańskim, w ostatnim numerze GN:(41/2013): Rozmawiajmy o in vitro
Przypominamy również artykuł z GN 45/2010: "Za in vitro zapłacą potomkowie", w którym prof. Alina Midro podkreśla: "Znam kulisy powstawania in vitro. Wiem, jakie kryją się za tym niegodziwości. Mówię in vitro "nie", ponieważ jestem genetykiem".
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.