Biskup zawiesił oskarżanego o pedofilię duchownego. Ksiądz opuścił już parafię w Sypniewie. To efekt wczorajszej publikacji Polski - twierdzi ten dziennik.
- Księdza Edwarda nie ma w parafii - mówi ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej bp Edward Dajczak. - Został odwołany ze skutkiem natychmiastowym i nie pracuje już w duszpasterstwie - dodaje, zaznaczając, że nie wydają w kurii wyroku na duchownego. Chcą jedynie poczekać do wyjaśnienia sprawy. Taki jest pierwszy i natychmiastowy efekt naszej wczorajszej publikacji "Seksualny skandal na parafii w Sławnie" - twierdzi Polska. - Opisaliśmy w niej historię ks. Edwarda, który w 2003 r., będąc proboszczem w Sławnie (Zachodniopomorskie), został oskarżony o molestowanie seksualne przez 19-letniego wówczas Marcina M. Mężczyzna opowiadał śledczym o tym, jak proboszcz puszczał mu pornograficzne filmy i onanizował się przy nich. Prokuratorskie postępowanie w tej sprawie zostało jednak umorzone. Prokurator uznał, że Marcin M. był pełnoletni, dobrowolnie przychodził na plebanię, a za swoje wizyty brał pieniądze. Jednak podczas przeszukania plebanii i zakrystii policjanci znaleźli trzy kartony filmów pornograficznych, gazet gejowskich i zdjęć nagich chłopców. Odszukani chłopcy ze zdjęć opisywali okoliczności, w jakich duchowny robił im fotki. Ksiądz Edward nie zaprzeczał, że fotografował nagich chłopców, bronił się jednak, mówiąc, że nie przypuszczał, iż mają mniej niż 15 lat. Ta sprawa także nie znalazła finału w sądzie, gdyż od momentu zaistnienia przestępstwa minęło 10 lat. Uległa więc przedawnieniu. Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że Marcin M. w styczniu tego roku okradł i zabił dwie gosposie i księdza. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, prokurator Kazimierz Rubaszewski mówi, że obok motywu rabunkowego śledczy biorą pod uwagę także inne - w tym chęć zemsty. Sprawdzają również, czy Marcin M. nie stoi za innymi niewyjaśnionymi do dzisiaj zabójstwami księży. Marcin M. pisał bowiem pełne goryczy zażalenie na umorzenie postępowania w sprawie molestowania go przez ks. Edwarda. Oburzał go fakt, że kapłan, choć go wykorzystał, sam jest bezkarny. - Osoba molestowana seksualnie najczęściej w dorosłym życiu przyjmuje postawę kata lub ofiary - mówi psycholog Justyna Święcicka. - Nosi w sobie ból, poczucie krzywdy i frustrację - dodaje. Według psycholog, taka frustracja może się pogłębiać, a w rezultacie pchnąć byłą ofiarę do popełniania gwałtownych, odrażających czynów. Zaledwie miesiąc po oskarżeniach o molestowanie ks. Edward został przeniesiony do Sypniewa w woj. wielkopolskim, a jego sprawę zamieciono pod kościelny dywan. Jak poinformował nas rzecznik kurii koszalińsko-kołobrzeskiej ks. Krzysztof Włodarczyk, decyzję o przeniesieniu podjął ówczesny ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski. Wczoraj udało nam się skontaktować z abp. Marianem Gołębiewskim, który w 2003 r. pełnił tę funkcję. - Była taka sytuacja - mówi abp Gołębiewski. - Ale sprawa przestała być przedmiotowa, kiedy prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie o molestowanie tego mężczyzny przez ks. Edwarda - dodaje. Abp Gołębiewski czytał nasz wczorajszy artykuł. Mówi, że w 2003 r. nie miał informacji ani o filmach i gazetach gejowskich, ani o zdjęciach nagich chłopców znalezionych na plebanii u ks. Edwarda. Tymczasem w 13,5-tysięcznym Sławnie mieszkańcy są bardzo poruszeni. - Jeżeli źle zrobił, to powinien zostać usunięty z Kościoła - uważa Krystyna Lewicka. - A raczej sam powinien odejść - szybko dorzuca. Lewicka jest katoliczką, ale do kościoła nie chodzi. - Pamiętam go doskonale - wchodzi jej w słowo Anna Gostomczyk, z wyglądu 50-latka. - Złego słowa o nim nie powiem. Byliśmy zdziwieni, że odchodzi. Ale nie dociekaliśmy dlaczego. Uznaliśmy, że to jego sprawa - dodaje. Nie wiedziała, że ks. Edward jest w parafii w Sypniewie, a raczej był - do wczoraj. Chcieliśmy się z nim skontaktować i zapytać, czy dalej utrzymuje, że Marcin M. nie oskarżał go o molestowanie. - Księdza nie ma - usłyszeliśmy od gosposi. - Wyjechał - dodała. Biskup Edward Dajcza nie chciał nam powiedzieć, gdzie obecnie przebywa ks. Edward.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.