Nie ma możliwości udzielenia katolickiego sakramentu małżeństwa gejowskiej parze. Wymagałoby to bowiem nie tylko obecności księdza i odpowiedniej formuły, ale przede wszystkim istnienia choćby możliwości płodnej miłości - pisze publicysta Rzeczpospolitej Tomasz P. Terlikowski.
Tournée dwóch działaczy gejowskich, którzy podają się za katolików; szerokie komentowanie faktu, że obaj panowie mają (rzekomo) katolicki ślub; powstanie kabaretowego wyznania gejowskiego, czyli Wolnego Kościoła Reformowanego Szymona Niemca czy komentarz Piotra Pacewicza, który nie tyle potępia nie najlepszą lekcję katechezy w jednej ze szczecińskich szkół, ile nauczanie katechizmu Kościoła katolickiego, które uznaje za „problem nas wszystkich”... To dopiero początek ofensywy gejowskich lobbystów w sferze religii. Ich celem zaś, wbrew temu, co deklarują, wcale nie jest większa tolerancja dla ich przypadłości, ale całkowita akceptacja aktów homoseksualnych, błogosławienie związków osób tej samej płci, a także włączenie się chrześcijaństwa (w Polsce konkretniej katolicyzmu) w walkę o przywileje dla osób i par homoseksualnych. Cel ten zresztą w wielu krajach i w odniesieniu do wielu wspólnot chrześcijańskich udało się już osiągnąć. Kościół Episkopalny Stanów Zjednoczonych na biskupa wyświęcił człowieka, który porzucił żonę i dzieci i związał się z mężczyzną – i dopiero to wywołało skandal, bo ordynowanie na księży homoseksualistów jest tu absolutnie normalne i nikt z tym nie dyskutuje. Podobnie jest u szwedzkich luteranów. Zjednoczony Kościół Chrystusa (największe wyznanie tradycji kongregacjonalistycznej w Stanach Zjednoczonych) nie tylko błogosławi związki osób tej samej płci, ordynuje na pastorów działaczy gejowskich, ale także wydaje oświadczenia, w których apeluje do władz federalnych i stanowych o przywileje podatkowe i prawne dla par homoseksualnych. Na błogosławienie związków osób tej samej płci zgodzili się także szwajcarscy starokatolicy. Listę tę można ciągnąć jeszcze długo. Proces stopniowego rozmywania chrześcijańskiej moralności w dziedzinie seksualnej zwykle zaczyna się od promowania (całkowicie zrozumiałego i akceptowalnego) większego zrozumienia tolerancji dla osób homoseksualnych i ich związków. Odbywa się to zazwyczaj w atmosferze wezwań do mocniejszej akceptacji chrystusowego przykazania miłości; do odkrywania afirmującego oblicza chrześcijaństwa, a przynajmniej odrzucenia agresji i niechęci wobec inności. Zasmuceni panowie (i panie) opowiadają, jak zostali skrzywdzeni przez odrzucenie ich przez własne wspólnoty religijne, jak mocno czuli się dotknięci, i zapewniają, że pełne bezpieczeństwo może im dać tylko całkowite równouprawnienie ze związkami heteroseksualnymi. A dokładniej, jak wskazuje jeden z teologów protestanckich Andrew G. Lang, uznanie, że ich styl życia ma coś szczególnego do zaoferowania Kościołowi i światu.Później nadchodzi czas na budzenie poczucia winy i współczucia.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.