Oskarżeni w procesie dotyczącym korupcji w górnictwie nie przyznają do stawianych im zarzutów. W czwartek katowicki sąd okręgowy rozpoczął ich przesłuchiwanie. Na ławie oskarżonych zasiadło 25 osób; są wśród nich m.in. b. prezesi spółek węglowych i b. dyrektorzy kopalń.
To największa w Polsce sprawa dotycząca korupcji w górnictwie, która znalazła finał w sądzie. Prokuratura zarzuca oskarżonym przyjęcie ponad 3 mln zł łapówek za preferowanie niektórych firm kooperujących z górnictwem.
Proces ruszył we wrześniu tego roku. Od tego czasu, na kilku kolejnych rozprawach, prokurator Konrad Rogowski odczytywał akt oskarżenia. Zakończył na czwartkowym posiedzeniu. Potem katowicki sąd okręgowy rozpoczął przesłuchiwanie oskarżonych.
Żaden z nich nie przyznał się w czwartek przed sądem do winy. Większość zadeklarowała, że będzie składała wyjaśnienia.
Sąd rozpoczął od przesłuchania Antoniego G., który według ustaleń śledztwa jako współwłaściciel firmy zajmującej się sprzedażą towarów i świadczeniem usług na rzecz kopalń miał przekazywać korzyści majątkowe dyrektorom i prezesom za zdobywane kontrakty.
Antoni G. stanowczo powiedział, że nie przyznaje się do żadnego zarzutu. Zarzucił kłamstwa b. wspólnikowi Andrzejowi B., który doniósł o korupcyjnym procederze i w procesie będzie przesłuchany w charakterze świadka. "Nigdy nie wręczałem korzyści majątkowych oskarżonym" - oświadczył G.
Jeszcze przed odbieraniem wyjaśnień prok. Rogowski dokończył odczytywania aktu oskarżenia. Podał też jego krótkie uzasadnienie. Przypomniał, że prokuratorskie postępowanie rozpoczęło się w 2008 r. od zawiadomienia o przestępstwie złożonego przez Andrzeja B. Zdecydował się on pójść do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego po tym, jak poróżnił się z Antonim G.
Prok. Rogowski mówił, że firma należąca do G. i B. dzięki kontaktom z decydentami miała bardzo dobrą pozycję na konkurencyjnym rynku usług górniczych. Według oskarżyciela korupcja była niejako wpisana w funkcjonowanie tej spółki - istniał w niej specjalny "fundusz", z którego płacono górniczym decydentom za przychylność.
Kiedy po doniesieniu Andrzeja B. zaprzestano działalności korupcyjnej firma, która wcześniej przynosiła wysokie zyski, zaczęła mieć trudności - mówił oskarżyciel. Podkreślił, że zeznania świadków nie są jedynymi dowodami potwierdzającymi korupcyjne zachowania. W śledztwie zabezpieczono też kalendarze B. i G., w których odnotowywano wręczanie łapówek, zapisy w nich są tożsame - wskazał.
Obok Antoniego G., któremu śledczy zarzucają wręczenie 3 mln zł, przed sądem za wręczenie korzyści majątkowej odpowiada też jego syn Andrzej G., który miał własną firmę.
Pozostałe 23 osoby odpowiadają za przyjmowanie łapówek w kwotach od dwóch do ponad 500 tys. zł w zamian za preferowanie w procedurach przetargowych firmy należącej do B. i G. Postawione im zarzuty dotyczą lat 2003-2008 i funkcji, które te osoby pełniły w tamtym okresie - dyrektorów kopalń lub pracowników spółek węglowych.
Na ławie oskarżonych zasiada m.in. były prezes Kompanii Węglowej Maksymilian K., który według prokuratury przyjął 300 tys. zł łapówek. Jego następca na tym stanowisku Mirosław K. został oskarżony o przyjęcie 16,5 tys. zł, b. prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Leszek J. - 600 tys. zł, a Stanisław G. - były prezes Katowickiego Holdingu Węglowego - 186 tys. zł.
Wśród oskarżonych są też b. dyrektor kopalni Szczygłowice Adam K., późniejszy wiceprezydent Zabrza, któremu zarzucono, że w latach 2004-2008 przyjął 109 tys. zł łapówek; b. dyrektor kopalni Staszic Janusz S. (528 tys. zł) i b. dyrektor kopalni Wieczorek Artur K. (56 tys. zł). B. dyrektor kopalni Zofiówka Czesław K. przyjął, zdaniem prokuratury, 25 tys. zł, a Krzysztof O., b. dyrektor kopalni Krupiński 8,5 tys. zł. Zbigniew C., były dyrektor kopalni Borynia został oskarżony o przyjęcie 6,5 tys. zł, a kilku pracowników biura zarządu JSW kwoty od 70 do 300 tys. zł.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...