Kiedy na niedzielnej mszy w Wiechowicach ksiądz odzywa się po czesku, nikogo to nie dziwi. Na nabożeństwa regularnie przychodzą czescy katolicy z Vavrovic, tuż za granicą - pisze Rzeczpospolita.
Viktor Labeda z Vavrovic na przedmieściach czeskiej Opavy kościół po polskiej stronie od jesieni do wiosny widzi z okien swej chałupy. Teraz zasłaniają go gęste lipy, ale 82-letni Czech drogę zna na pamięć. Od skrzyżowania Jantarovej i K Celnici jakieś 100 metrów do mostku na granicznej rzeczce Opie, potem koło czerwonego budyneczku po czeskich celnikach i remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Wiechowicach, droga wznosi się lekko pod górkę. Do kościoła św. Anny trzeba skręcić w prawo. W sumie to nie więcej niż 300 metrów. Labeda chodził przez granicę do kościoła od 1980 r. Miał po polskiej stronie kawałek pola i specjalną przepustkę. Ale od grudnia drogę koło starej strażnicy przemierzają i inni mieszkańcy Vavrovic. Wygodniej im przejść kilkaset metrów, a nie 4 km do parafialnego kościoła w Opavie-Jaktarze. Ks. Joachim Kobienia, kanclerz opolskiej kurii: – Wiechowice to ani szczególny, ani wyjątkowy przykład, lecz jedna z wielu miejscowości na granicy, gdzie obserwujemy podobne zjawiska. Zdaniem kanclerza wywołało je zniesienie granic, ale są też inne przyczyny. – Historyczne, bo część diecezji opolskiej należała przed wojną do ołomunieckiej, ale przede wszystkim Kościół nie zna granic, rzeczywistość Kościoła jest uniwersalna. – I pan Stencel tam chodzi, i pan Hildebrand, i pan Prusek... – Petra Prahazova, kelnerka z gospody Sokolovna w Vavrovicach, szybko ustala czeskich wiernych, którym bliżej do Wiechowic niż do swej parafii.Do Wiechowic regularnie chodzi Maria Cerna, żona starosty z Vavrovic. – Bo bliżej i msza jest o 11.15, a w Jaktarze o godz. 7.30. A czy kościół jest polski, czy czeski? Ważne, żeby chodziło do niego coraz więcej rodaków – ubolewa, że w liczących 600 mieszkańców Vavrovicach do kościoła chodzi raptem 50 osób. Mnie wszystko jedno, czy ksiądz jest Polakiem, czy Czechem Maria Cerna żona starosty Vavrovic Od września proboszczem parafii w Jaktarze, dzielnicy Opavy, do której należą wierni z Vavrovic, jest polski ksiądz Mieczysław Augustynowicz. Zna przynajmniej 20 osób, które zjawiają się w niedziele albo w jego kościele, albo w Wiechowicach. – To sporo – uważa. – W mojej parafii liczącej 3 tysiące osób do kościoła chodzi ok. 300. Z kolei religijny efekt Schengen ksiądz Piotr Sługocki, proboszcz z Wiechowic, szacuje na kilku, czasem kilkunastu czeskich wiernych w jednym z trzech kościołów w wiechowickiej parafii, liczącej 660 parafian. Ocenia, że to niewiele, ale specjalnie dla Czechów czasami jedna z modlitw wiernych wygłaszana jest w ich języku. Najważniejsza polsko-czeska msza miała tu miejsce 20 grudnia, tuż przed wejściem do strefy Schengen. Celebrowali ją opolski biskup Jan Kopiec i Frantisek Vaclav Lobkowic, biskup ostrawsko-opawski. Wtedy to wiechowicki proboszcz poznał swego odpowiednika z Jaktarza i wymienili się telefonami. – Mietku, ogłoś proszę w niedzielę u siebie, że za tydzień, na św. Anny, mamy w Wiechowicach odpust i festyn – prosi dziś ks. Sługocki ks. Augustynowicza. Obaj nie wątpią, że uda się tak jak na św. Floriana, gdy na mszy w Wiechowicach zjawiła się czeska orkiestra dęta. Albo jak 21 maja, gdy z okazji 400. rocznicy przybycia na Jaktar św. Jana Sarkandra, tamtejszy kościół, odwiedziło kilkudziesięciu mieszkańców Wiechowic. Z kolei w Wiechowicach jednym z dziesięciorga dzieci, które w tym roku przygotowywały się do Pierwszej Komunii, była Simona, dziewczynka z Czech, której matka pochodzi z Wiechowic. Opolską kurię cieszą te relacje. – To staje się normą na całym pograniczu – podkreśla kanclerz kurii opolskiej. – Tym bardziej cenne, bo tego nie można zadekretować. Takie oddolne kontakty to ważna sprawa dla abp. Alfonsa Nossola. Ordynariusz opolski wprowadził do seminarium obowiązkową naukę języka czeskiego, a o konieczności transgranicznych kontaktów wiernych wielokrotnie mówił w kazaniach, listach do wiernych. Na niedzielnej tacy w wiechowickim kościele lądują złotówki i korony. – Ale ofiarują je również miejscowi parafianie – zauważa ks. Piotr Sługocki. – Wielu pracuje po czeskiej stronie. – Cieszę się, że Czesi w ogóle chodzą do kościoła – dla ks. Augustynowicza to ważniejsze niż skromniejsza taca na Jaktarze. – To i tak raptem 7 tys. koron miesięcznie. Najwięksi ofiarodawcy to Vodafone i T-Mobile – śmieje się ks. Mieczysław, który wydzierżawił wieżę kościoła na nadajniki telefonii komórkowej. – Parafia ma z tego 200 tys. koron rocznie. A ja dostaję pensję od państwa. Proboszcza na Jaktarze cieszy również, że ci, którzy chodzą w niedzielę do Wiechowic, są aktywni i w jego parafii. – Odbudowuję ją – ks. Augustynowicz pokazuje wyremontowane piętro plebanii. W sali przy jego mieszkaniu raz w miesiącu spotyka się wspólnota matek, które założyła żona starosty. Jest też pomieszczenie, w którym ćwiczy młodzieżowa schola. – Mnie wszystko jedno, czy ksiądz jest Polakiem, czy Czechem, przez 17 lat nie było tu żadnego – mówi żona starosty Vavrovic. Na msze niedzielne nie wybiera się raczej kelnerka z gospody Sokolovna. – Muszę obsługiwać gości – uśmiecha się Petra Prahazova. – A Polaków jest tu wtedy chyba więcej niż Czechów w waszym kościele.
Seria takich rakiet ma mieć moc uderzeniow zblliżoną do pocisków jądrowych.
Przewodniczący partii Razem Adrian Zandberg o dodatkowej handlowej niedzieli w grudniu.
Załoga chińskiego statku Yi Peng 3 podejrzana jest o celowe przecięcie kabli telekomunikacyjnych.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.