Wychowankowie św. Jana Bosko zagrają w Ruchu

Komentarzy: 2

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 29.07.2008 17:27

Pięciu wychowanku salezjańskiego kulu sportowego Salos ze Szczecina zagra w Ruchu - pisze Gazeta Wyborcza.

Ksiądz Andrzej, prezes salezjańskiego klubu ze Szczecina, pierwszy raz wypuszcza swoich zdolnych wychowanków w Polskę. - Tylko mi ich tam na Śląsku nie popsujcie! - żartuje. Pięciu z nich wzmocni teraz Ruch Chorzów. Niebiescy ubiegli m.in. Legię, Lecha i Pogoń! Salos to klub wyjątkowy - pieczę ma nad nim zgromadzenie salezjańskie, które kieruje się naukami świętego Jana Bosko. Żyjący w XIX wieku włoski duchowny z Turynu miał świetny kontakt z młodymi ludźmi. Jako jeden z pierwszych dostrzegł, że sport może być znakomitym sposobem na ewangelizację. Młodzi piłkarze ze Szczecina, których aż pięciu zagra w nadchodzącym sezonie w barwach Ruchu, wchodząc do szatni, zawsze mieli przed oczami myśl Jana Bosko - "Wychowanie jest sprawą serca", która jest mottem Salosu. - Staramy się wychować chłopaków nie tylko na dobrych piłkarzy, ale i ludzi, którzy cenią wartości chrześcijańskie i są wrażliwi na cudzą krzywdę - podkreśla ksiądz Andrzej Mimier, prezes klubu. Wiara, modlitwa przed meczem i poszanowanie rywala nie przeszkadza zawodnikom Salosu świetnie grać w piłkę. Uchodzą za jeden z najlepszych młodzieżowych klubów w Polsce! Działacze Ruchu długo zabiegali o zakontraktowanie piątki utalentowanych 17-latków ze Szczecina. - Ile razy pokonałem drogę z Chorzowa do Szczecina, wiem tylko ja - uśmiecha się Mirosław Mosór, dyrektor klubu. Zawodnicy Salosu nie trafiliby jednak na Śląsk, gdyby nie Bogusław Pietrzak, trener koordynator niebieskich. To dzięki Pietrzakowi - jeszcze wiosną - piłkarze ze Szczecina przyjechali do Chorzowa na sparingowy mecz z drużyną z Młodej Ekstraklasy. Jeden z rodziców młodego piłkarza Ruchu dopytywał się wtedy, dlaczego klub sprowadza sparingpartnera z drugiego końca Polski, skoro za miedzą ma pełno drużyn chętnych do gry. - Nawet nie chce mi się odpowiadać na takie zarzuty. Tylko osoba nieznająca się zupełnie na piłce mogłaby się odezwać w tak niedorzeczny sposób - odpowiedział Pietrzak, którego poprosiliśmy o komentarz. - To są świetni młodzi chłopcy. Materiał na naprawdę dobrych piłkarzy - tłumaczył. Salos nie chciał za swoich zawodników pieniędzy. - Wie pan, my tu pracujemy zupełnie za darmo. Nie wychowujemy tych chłopaków, żeby się wzbogacić - tłumaczy Piotr Raczak, kierownik drużyny, która właśnie zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski juniorów. Dlaczego więc młodzi piłkarze wybrali Ruch, a nie chociażby miejscową Pogoń? Wtedy nie musieliby nawet opuszczać swoich domów (dwóch mieszkało w internacie salezjańskiego klubu). - W Szczecinie aż o tym huczy. Oba kluby wiele razy zabierały się do współpracy, ale nic z tego nie wyszło. Nie może być tak, że Pogoń chce tylko brać, a w zamian nic nie daje. Jak już mówiłem, nie czekamy na pieniądze, ale sprzęt sportowy bardzo by nam się przydał - dodaje Raczak. Piątka ze Szczecina została na razie wypożyczona na pół roku. Ruch zapewnił im mieszkania, wyżywienie i miejsca w szkołach. Rodzice młodych piłkarzy przyznają jednak, że i tak mają pietra. - Długo się zastanawialiśmy, czy warto..., ale Ruch miał odpowiedź na każde pytanie. Nasz Michał będzie miał w Chorzowie do dyspozycji: mieszkanie, liceum, wyżywienie i stypendium. Klub zapewnił też panią, która posprząta mieszkanie, a jak trzeba, to i ubrania upierze - mówi Agata Szubert. Jej syn to najlepszy strzelec Salosu. Interesowali się nim Legia, Pogoń i Lech Poznań! W ofertach mógł też przebierać Bartosz Flis, który był już jedną nogą w Warszawie. - Ruch będzie miał z nich wielką pociechę. Taki Krzysiek Iwanowski, gdy jest w formie, to potrafi sam wygrać mecz. To niezwykle błyskotliwy pomocnik - chwali Raczak, który do listy klubów, które miały chrapkę na zawodników Salosu, dorzuca Lechię Gdańsk. I tylko ksiądz Andrzej ma wątpliwości. - Pierwszy raz wypuszczamy naszych chłopaków w daleki świat. Mam nadzieję, że położyliśmy twarde fundamenty pod ich młode dusze i kręgosłupów moralnych im na Śląsku nie złamią. Wiem, że zabiorą ze sobą słowa Jana Bosko, ale pomyślimy też, żeby mieli przy sobie jakiś symbol Salosu, który doda im otuchy w trudnych chwilach - mówi. - Tylko nie róbcie z nich takich świętych. To normalne chłopaki. Jak trzeba, to i krzykną, i potrząsną rywalem. Grzeczni na dobrych piłkarzy nie wyrastają - uśmiecha się Raczak. Salos w Ruchu Bartłomiej Urbański - obrońca Krzysztof Iwanowski - pomocnik Michał Szubert - napastnik Bartosz Flis - napastnik Arkadiusz Mielnicki - pomocnik

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona