Przed wciąganiem zawodników uczestniczących w igrzyskach olimpijskich w Pekinie do walki politycznej wypowiedział się w wywiadzie dla „Przewodnika Katolickiego" delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Sportowców, bp Marian Florczyk.
„Staję przy sportowcach i nie chcę, by wciągnięto ich w walkę polityczną dotyczącą Chin” – stwierdził stanowczo biskup w odpowiedzi na pytanie, czy organizacja olimpiady w kraju, gdzie łamane są podstawowe prawa człowieka, nie jest hipokryzją? „Sportowcy nie mogą być ofiarami, nie mogą być tymi, którzy będą ponosić największe koszty politycznych uwarunkowań. Pamiętajmy, że nie oni wybierają miejsce, gdzie odbędzie się olimpiada” – dodał bp Florczyk. W rozmowie otwierającej najnowszy numer poznańskiego tygodnika, hierarcha zaznaczył zarazem, że „wzajemne zależności i powiązania pomiędzy sportem a polityką to sprawa oczywista”, gdyż „sport nie może się dobrze rozwijać bez przychylnej polityki i wsparcia finansowego”. „Problem zaczyna się jednak wówczas, gdy instrumentalizuje się sport w celu osiągnięcia celów politycznych. Ideologia danego systemu politycznego potrafi niestety zdominować szlachetne idee sportu, więcej – nawet je zniszczyć” – przyznał bp Florczyk. Pytany, jak powinni się zachować sportowcy, by po zakończeniu igrzysk mogli powtórzyć słowa św. Pawła: „w dobrych zawodach wystąpiłem, wiarę ustrzegłem”, duchowny odparł, że „każde współzawodnictwo ma prowadzić do zwycięstwa dobra, wartości i do okazywania szacunku rywalowi”. „Uczestnictwo w zawodach nie może być okazją do tego, by sportowiec zatracał >>coś<< z godności osoby ludzkiej. Przecież nie temu służy sport. Poprzez sport nie można zatracić też posiadanej wiary. Kto ją ma, kto ją rozumie, wie, jakim jest skarbem” – podkreślił bp Florczyk.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.