Reklama

Przebudzona do życia

Szesnastoletnia Paulina obudziła się po dziewięciu miesiącach ze śpiączki. - Możemy mówić o medycznym cudzie. To nie miało prawa się stać - uważają opiekujący się dziewczyną lekarze - pisze Gazeta Wyborcza.

Reklama

Pochodząca z Głubczyc na Opolszczyźnie Paulina od dziewięciu miesięcy leżała przykuta do łóżka. Nie było z nią żadnego kontaktu. Dziewczyna nie wybudziła się z narkozy po operacji mózgu, jaką przeszła w listopadzie ubiegłego roku w klinice w Krakowie-Prokocimiu. Tamtejsi lekarze podjęli ryzykowną operację, bo szybko rozrastający się w pniu mózgu guz zabiłby Paulinę. Do lutego leżała w Krakowie. Potem przewieziono ją najpierw do szpitala w Opolu, a stamtąd do domu w Głubczycach, gdzie trafiła pod opiekę domowego hospicjum dla dzieci. Tylko jej matka Marta Szczucka nie traciła wiary. - Byłam pewna, że moja córeczka kiedyś się obudzi - powtarza raz po raz. - Kiedy Paulinę zabrali na blok operacyjny, poszliśmy z mężem do szpitalnej kaplicy. Wisiał tam portret Jana Pawła II. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale ja jestem pewna, że papież spojrzał na mnie i uśmiechnął się. I już wiedziałam, że moje dziecko przeżyje - mówi. Kilka dni temu pani Marta zauważyła, że sonda, którą od miesięcy karmiła Paulinę, leży na poduszce. - Dziecinko, wyrwałaś sobie sondę. Będę ci musiała ją z powrotem włożyć - mówiła do córki jak zwykle podczas miesięcy śpiączki. I wtedy Paulina powoli, ale wyraźnie powiedziała: - Nie chcę tej rurki, będę jadła buzią. - Ugięły się pode mną nogi - przyznaje jej mama. Chwilę potem dzwoniła już do pielęgniarek i do męża, by powiedzieć, co się stało. - Nie uwierzyłam - przyznaje Sylwia Sikorska, pielęgniarka z hospicjum. - Rodzice czasem tak bardzo pragną poprawy stanu swoich dzieci, że po prostu wydaje im się, że dzieje się coś, czego nie ma. Ale tym razem... To cud - uważa. Przed słowem "cud" nie wzdraga się anestezjolog dr Abdul Rahim Said współpracujący z hospicjum. Podkreśla, że prawdopodobieństwo wybudzenia się z takiej śpiączki wynosi mniej niż jeden procent. - Nie spotkałem się jeszcze z czymś podobnym. Teoretycznie rzecz biorąc, to nie miało prawa się stać - podkreśla dr Rahim Said. Nowotwór w głowie Pauliny był umiejscowiony w bardzo złym miejscu, bo odpowiedzialnym m.in. za stan świadomości, czuwanie, sen i logiczne myślenie. Operacja była koniecznością, bo guz "rozpychał" się w czaszce. Udało się go zmniejszyć, jednak pewne okolice mózgu zostały już przez niego nieodwracalnie uszkodzone. Tymczasem Paulina nie tylko odzyskała przytomność. Przez te kilka dni od przebudzenia jej stan poprawia się błyskawicznie - z dnia na dzień widać postępy. Już nie tylko mówi, ale i siada, a przedwczoraj, gdy byliśmy ją odwiedzić, właśnie wróciła z łazienki, dokąd zaprowadzili ją rodzice. Przełyka już po parę kęsów, chociaż szybko przestaje, bo odwykłe od połykania gardło po prostu boli. - Ale pierogów spróbuję - zapewnia. Mówi wprawdzie powoli, ale dużo. Próbuje otwierać oczy, aczkolwiek powieki szybko jej opadają (ich mięśnie też są jeszcze zwiotczałe). Ale widzi i potrafi opisać to, co dostrzega. I co kilka chwil powtarza: - Ja chcę żyć, bo mam dla kogo żyć. Mam brata Artura, siostrę Kingę, mamę i tatę - wylicza. Dr Rahim Said podkreśla, że teraz dziewczynkę trzeba będzie dokładnie przebadać, by zrozumieć, co się właściwie stało. - Nie mówimy tu jedynie o powrocie do przytomności, otwieraniu oczu, ale o pełnym powrocie do normalnego logicznego myślenia i mówienia, do spójnych, celowych ruchów - podkreśla lekarz. - Jeszcze miesiąc temu poddaliśmy mózg Pauliny badaniu rezonansem magnetycznym i obraz był taki sam jak wcześniej; nic się nie zmieniło ani na gorsze, ani na lepsze. Tak wielka poprawa jej stanu jest czymś, co w medycynie się po prostu nie zdarza, to chwila darowana od Boga. Matka dziewczyny, która najpierw nie bardzo chciała spotkać się z dziennikarzami, zmieniła zdanie. - Chcę dać nadzieję rodzicom, którzy mają ciężko chore dzieci. Chcę im powiedzieć, że nigdy, absolutnie nigdy nie wolno tracić nadziei. Bo wszystko może się zdarzyć - mówi ze łzami w oczach. Doc. Stanisław Kwiatkowski, ordynator oddziału neurochirurgii w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu, który operował Paulinę, Rozmawiałem z Pauliną przez telefon. Jest rzeczywiście w niezłej formie. Gdy przywieziono ją do szpitala, była już w stanie zupełnej nieświadomości. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy usunąć część pnia mózgu, a dokładnie tzw. istotę aktywującą, odpowiadającą za pobudzanie mózgu, bo tam umiejscowił się guz. Ponieważ proces nowotworowy już się nie rozwija, to pozostała część tej struktury najpewniej przejęła funkcję usuniętej. Plastyczność mózgu u dziecka w tym wieku jest bardzo duża. Ten przypadek to z pewnością nadzieja dla rodziców posiadających niewybudzone dzieci. Uważam, że poprawa stanu Pauliny będzie trwała, oczywiście jeśli nie wznowi się proces nowotworowy. To jest jednak mało prawdopodobne, bo guz był z grupy o skrajnie niskiej złośliwości, tyle że jego lokalizacja była fatalna. Pewności co do tego, co się właściwie stało, nabierzemy po rezonansie magnetycznym mózgu Pauliny; jesteśmy gotowi przebadać dziewczynkę w każdej chwili.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Czwartek
wieczór
0°C Piątek
noc
0°C Piątek
rano
4°C Piątek
dzień
wiecej »

Reklama