Jak Barnaba pomógł Pawłowi

Brak komentarzy: 0

Radio Watykańskie/a.

publikacja 10.09.2008 05:22

Po dziesięciu latach od nawrócenia pod Damaszkiem, spędzonych głównie w rodzinnym Tarsie, Paweł, ciągle nie bardzo wiedząc, co ma czynić, spotkał się z Barnabą, który mówił mu o młodej wspólnocie chrześcijan w Antiochii nad Orontesem, oczekującej na jego przybycie i nauczanie.

„Wysłano do Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał wszystkich, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką liczbę wiernych dla Pana. Udał się też do Tarsu, aby odszukać Szawła. A kiedy go znalazł, przyprowadził do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi” (11, 22-26). Wydaje się, że Apostoł Paweł zawdzięczał po swoim nawróceniu najwięcej dwom ludziom: Ananiaszowi i właśnie Barnabie. Barnaba był tym, który odszukał zagubionego Pawła w Tarsie, zrozumiał jego trudną sytuację i zachęcił do podjęcia działalności apostolskiej w Antiochii. Jest pewien tekst biblijny, który lakonicznie ukazuje istotę pomocy udzielonej przez Barnabę Pawłowi: „Kiedy (Paweł) przybył do Jerozolimy, próbował przyłączyć się do uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest uczniem. Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do Apostołów, i opowiedział im, jak w drodze Szaweł ujrzał Pana, który przemówił do niego, i z jaką siłą przekonania przemawiał w Damaszku w imię Jezusa” (Dz 9, 26-27). Łukasz używa w zacytowanym fragmencie Dziejów Apostolskich wymownego słowa greckiego epilabòmenos, które oznacza „wziąć ze sobą, zaopiekować się”. Mateusz używa tego samego terminu, kiedy mówi o Chrystusie, który bierze za rękę Piotra, gdy ten, krocząc po jeziorze, odczuwa lęk na widok silnego wiatru i zaczyna tonąć (por. Mt 14, 31). Możemy próbować wyobrazić sobie przeżycia Pawła, który przybył do Jerozolimy z charakterystycznym dla nowo nawróconych zapałem, entuzjazmem i pragnął nawiązać kontakty ze wspólnotą chrześcijan, ale – ku wielkiemu zdziwieniu – został przez nią odrzucony. Co więcej, wszyscy bali się go jako tego, który przecież nie tak dawno był gorliwym prześladowcą założonego przez Chrystusa Kościoła. W momencie, w którym zatroskany o przyszłość Paweł nie widział – być może – żadnego ratunku, Barnaba, jak mówi przytoczony przed chwilą biblijny tekst, „przygarnął go i zaprowadził do Apostołów”. Dzięki Barnabie i jego roztropnemu pośrednictwu, zamknięte do tej pory przed Pawłem bramy domów chrześcijan zaczęły się powoli otwierać. Barnabę, gorliwego chrześcijanina, bardzo to cieszyło. Wiedział bowiem, że im więcej będzie gorliwych głosicieli prawdy o Chrystusie, tym bardziej Jego Kościół będzie się rozrastał i umacniał. Barnaba doprawdy potrafił się cieszyć z sukcesów odnoszonych przez innych i z ich współpracy z łaską Bożą. Zdawał sobie sprawę ze zdolności Pawła, z jego wszechstronnego przygotowania, i przeczuwał, ile może dokonać dla chwały Pańskiej. Jako człowiek „dobry i pełen Ducha Świętego i wiary” chętnie z nim współpracował, a wspólna posługa zaczęła przynosić bardzo obfite owoce. I nawet jeśli kiedyś ich drogi się rozejdą, Paweł nigdy nie zapomni dobra, jakie mu wyświadczył Barnaba. ks. Waldemar Turek

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona