Ksiądz nie namawiał

Częstochowska prokuratura umorzyła wczoraj sprawę księdza posądzonego o namawianie do zabójstwa noworodka - pisze dziennik Polska.

Śledczy uznali, że duchowny z Janik nie nakłaniał do tego lekarki odbierającej poród. - Przecież opiekuje się i dzieckiem, i gospodynią - komentują miejscowi. Sprawa księdza Wieńczysława Ł. długo była głównym tematem rozmów mieszkańców Janik w powiecie kłobuckim i okolicznych wsi. Ludzie zastanawiali się, czy jest ojcem dziecka Edyty L. Nie raz widzieli ich razem. A i rodzice Edyty nie ukrywali, że ksiądz był częstym gościem w ich domu . Prokuratura podjęła dochodzenie, gdy 17 lipca tego roku administracja Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego na Parkitce zawiadomiła organy ścigania o rozmowie, jaka miała miejsce między księdzem Wieńczysławem Ł. a lekarką z porodówki. Na ten oddział trafiła 26-letnia Edyta L., ciężarna gospodyni księdza. Już po porodzie dziecka, duchowny miał zapytać lekarki: ?Czy można by coś zrobić, żeby to dziecko nie żyło?" - Rozmowa mogła groźnie brzmieć wyjęta z kontekstu. Nie ma wątpliwości, że zachowanie lekarki, dyrekcji szpitala było prawidłowe, profesjonalne. Dziecko zostało przeniesione na oddział wcześniaków i zabezpieczone - mówi Romuald Basiński, rzecznik prokuratury. - Ale postępowanie duchownego nie wskazywało na zbrodnicze zamiary. Od początku opiekował się swoją gospodynią. Woził do lekarza. Wyremontował pokój, by zapewnić odpowiednie warunki dziecku. Pilnował, żeby kobieta prowadziła prawidłowy tryb życia w ciąży. Było to zachowanie ojca przygotowującego się na przyjście na świat dziecka. Edyta L. miała problemy z ciążą. Lekarze stwierdzili zagrożenie życia dziecka. Namawiali na cesarskie cięcie, bo poród naturalny nie był możliwy. Odmawiała. Zgodziła się na ten zabieg dopiero po rozmowie z księdzem Wieńczysławem. Urodziła się zdrowa dziewczynka. Duchowny nie przyznaje się do słów, których miał użyć w rozmowie z lekarką. Świadków tej wymiany zdań nie było. Położna słyszała jedynie fragment rozmowy nic nie wnoszący do sprawy. Wieńczysław Ł. o ojcostwie nie mówi wprost. Nie potwierdza, ani nie zaprzecza. W końcu sierpnia złożył pismo w prokuraturze, w którym zapewnia, że opiekuje się Edytą L. i dzieckiem. A miejscowi nie raz widzą go w Dankowicach Pierwszych, gdzie mieszka kobieta. - Wystąpimy z pozwem do sądu o ustalenie ojcostwa - zapowiada prokurator Basiński. - Badanie DNA określi, kto jest ojcem biologicznym noworodka. - Zajmował się nią jak była w ciąży i teraz też opiekuje się i nią, i dzieckiem - mówi sąsiadka rodziny L. - Bez niego nie daliby sobie rady. Dobrze, że sprawę umorzono. - Celibat powinni duchownym znieść, to nie byłoby takich przypadków. Ksiądz dbałby o rodzinę i nie musiałby się ukrywać ze swoim uczuciem - uważa Elżbieta Zawistowska. Ksiądz Wieńczysław według zapewnień częstochowskiej kurii przebywa na rekolekcjach. Swoim przełożonym tłumaczył, że to nie on jest ojcem dziecka, a Edycie L. pomagał ze względu na jej trudną sytuację materialną. - Po powrocie, jeżeli będzie chciał nadal prowadzić posługę kapłańską, może zostać w tej samej diecezji albo poprosić ordynariusza o przeniesienie do innej - tłumaczy bp Antoni Długosz, biskup pomocniczy Archidiecezji Częstochowskiej. - Jeżeli okaże się, że ksiądz jest ojcem dziecka, to w myśl sprawiedliwości będzie musiał płacić alimenty - dodaje.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 1 2 3 4 5 6
23°C Niedziela
wieczór
21°C Poniedziałek
noc
17°C Poniedziałek
rano
23°C Poniedziałek
dzień
wiecej »