Nasi koledzy z Dziennika Zachodniego uważają, że żadnego gender w przedszkolu w Rybniku nie było, a szum wokół tej sprawy to „najgłupsza śląska afera roku”. Fakty świadczą, że są w błędzie.
Nawet podejrzewam, co sprawiło, że wyrobili sobie taki pogląd: rozmawiali tylko z jedną stroną konfliktu: z dyrektorką przedszkola, w którym próbowano wprowadzić genderowe treści, i z wspierającym ją Urzędem Miasta. A urzędnicy we własnym interesie próbują przekonać wszystkich wokół, że nic się nie stało. Dziennikarze nie rozmawiali natomiast z rodzicami, zaniepokojonymi treściami, które próbowano wprowadzić w przedszkolu. Nie robię z tego moim kolegom z „Dziennika” zarzutu, bo z rodzicami porozmawiać próbowali, tylko im się nie udało. To sami rodzice nie chcieli już więcej rozmawiać z dziennikarzami. Jednak fakt jest bezsporny: rozmawialiście tylko z jedną stroną konfliktu, więc przedstawiacie jego niepełny obraz.
Przypomnijmy więc teraz fakty. „Gender” był wpisany do regulaminu uczestnictwa w projekcie. Rybniccy urzędnicy tłumaczą, że nie mieli świadomości, co to słowo znaczy; myśleli, że chodzi o równość kobiet i mężczyzn w dostępie do edukacji i do zatrudnienia. Znacznie młodsze ode mnie koleżanki, które miały już gender na studiach, kiedy usłyszały tę definicję, dostały ataku śmiechu.
Mimo to ja, jako człek w wieku już średnim, przyjąłem wyjaśnienia urzędników za dobrą monetę - choć nie bardzo rozumiem, po co czterolatkowi wiedza o równym dostępie chłopców i dziewczynek do edukacji. Nawet 18-latkom nie trzeba o tym mówić, bo w Polsce problemu dyskryminacji w tej sprawie w ogóle nie ma.
Przemysław Kucharczak /GN Wejście do Przedszkola nr 13 w Rybniku-Chwałowicach Gdybym była chłopcem
Druga sprawa jest poważniejsza. Dzieci po powrocie z przedszkola w Chwałowicach zaczęły zadawać dziwne pytania. Mały Tomek pytał: „Mamo, a dlaczego mi nigdy nie mówiłaś, że chłopcy mogą w sukienkach chodzić?”. Emilka dopytywała o braciszka: "Czy Franio ma spódniczki w szafie? A czy on może nosić spódniczki?”. To nie było jedno pytanie jednego dziecka, jak sugerowaliście w Waszym piśmie. Rodzice zaniepokoili się, bo takie pytania ich dzieci się powtarzały. To dlatego poszli sprawę wyjaśnić do przedszkola.
Naprawdę wierzycie, że dzieci zadawały takie pytania dlatego, że przedszkolanka opowiedziała im wyłącznie o chodzących w kiltach Szkotach, o sutannach księży i sukienkach ministrantów? Moje znajome przedszkolanki wyśmiały takie tłumaczenia, bo po zajęciach tylko z tymi treściami dzieci nie zadawałyby takich pytań, to nie byłby dla nich w ogóle problem.
No i trzeci punkt, najważniejszy: na zebraniu rodziców, zwołanym, żeby uspokoić rodziców, nauczycielka przedszkola zreferowała, czym jest gender. „Zrobiła to rzetelnie, ale z taką konkluzją: to nie jest zła teoria, ona jest postępowa, a my idziemy z duchem czasu” – mówiła „Gościowi katowickiemu” jedna z matek. „Dostaliśmy tam też do wglądu plan pracy na cały rok. Jego treści wciąż oscylowały wokół »zamiany ról«, na przykład w bajkach” – relacjonowała.
No więc jak: skoro gender podobno nigdy w Rybniku nie było, a aferę wymyślili rodzice, dziennikarze i księża, to dlaczego nauczycielka tę feministyczną ideologię zachwalała rodzicom? Przypominamy też, że dyrekcja kupiła książeczki „Gdybym była chłopcem” i „Gdybym był dziewczynką”. Rodzice w przedstawionych im materiałach ze zdumieniem odkryli pomysły na opowiadanie bajki o „Kopciuchu”, na mówienie dzieciom o „rycerkach”, propozycję przyniesienia przez dzieci do przedszkola ulubionych misiów, które będzie można przebierać raz w spodenki, a raz w spódniczki.
I co? Dalej ktoś twierdzi: „Rybniczanie, nic się nie stało”? Nie widzicie, że to była próba wprowadzenia gender?
Miasto tłumaczy, że te książeczki nigdy nie trafiły do dzieci. No jasne, że nie. Ale nie trafiły dzięki rodzicom, którzy okazali zdecydowanie, a nie dzięki miejskim urzędnikom. Rodzicom należy się szacunek, że zapobiegli wprowadzeniu gender w ich przedszkolu. Tymczasem niektóre media próbują z nich zrobić oszołomów. Przecież dziennikarze powinni być głosem zwykłych ludzi, zamiast stawać się tubą urzędników.
Polacy, nic się nie stało?
I ostatnia sprawa. Pamiętajmy o proporcjach. Wokół przedszkola nr 13 w Rybniku-Chwałowicach rzeczywiście narosły plotki, które obciążają jego dyrekcję nadmierną odpowiedzialnością. Ludzie pisali do mnie w mailach, że słyszeli od znajomych np. o przebieraniu tam chłopców za dziewczynki. Nie, tego w Chwałowicach nie było, trzeba to jasno powiedzieć. Dyrekcja nawet tego nie proponowała. Zmuszanie chłopców do zakładania sukienek i malowania paznokci to już w Polsce realna groźba, ale akurat nie w Rybniku. Przebieranki są w programie zupełnie innych placówek o nazwie „Równościowe przedszkole”. Jest ich w Polsce kilkadziesiąt i tam gender, wraz z zacieraniem jasnej męskiej i żeńskiej tożsamości, weszło na całego. Szkoda, że zabrakło tam rodziców tak świadomych, jak ci z Chwałowic.
Tezy „Dziennika Zachodniego”, że w Rybniku nic się nie stało, nie da się jednak obronić. Rodzice tych trojga przedszkolaków od początku ujmowali sprawę w ten sposób, że w ich przedszkolu gender próbowało zrobić pierwszy krok, niewielki na razie wyłom. Tak jak w Szwecji czy Francji, gdzie społeczeństwo było z gender oswajane stopniowo, a dzisiaj dzieci obowiązkowo odgrywają tam w przedszkolach scenki z rodziną złożoną z dzieci i dwóch tatusiów.
Jedna z matek, Agnieszka Szumiło, tak mówiła w „Gościu katowickim” z 24 listopada: „Treści podawane w naszym przedszkolu rzeczywiście nie należały jeszcze do tych drastycznych. Ale proszę zauważyć, że one wchodzą do przedszkoli małymi kroczkami. Za dwa, trzy lata obudzimy się w sytuacji, w której rodzice nie będą już mieli na powstrzymanie tych tendencji żadnego wpływu” - powiedziała nam.
Dzięki sześciorgu rodzicom z Chwałowic cały program wprowadzania gender w Polsce stanął pod znakiem zapytania. Decydenci zobaczyli, że nie przejdzie to bez oporu. Dlatego w bezsilnej złości feministki z Kongresu Kobiet piszą teraz list do... papieża Franciszka. Jestem dumny, że tak ważnych dla Polski wydarzeń doszło na moim, wciąż konserwatywnym Górnym Śląsku.
Przeczytaj oświadczenie Rodzice przerywają milczenie.
Przeczytaj tekst z Gościa katowickiego „Gender? Bunt rodziców”, od którego zaczęło się zamieszanie w mediach.
Film, w którym norweski komik demaskuje gender (genialne zakończenie!) - zobacz tutaj.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.