Dominikanin oskarżony o współpracę z SB odzywa się po paru latach milczenia. Właśnie wydał książkę. Władze zakonu są oburzone - informuje Gazeta Wyborcza.
To była jedna z pierwszych teczkowych afer w polskim Kościele. - pisze Gazeta Wyborcza - O współpracy o. Hejmo z SB i wywiadem PRL powiedział prezes IPN Leon Kieres w kwietniu 2005 r. Według IPN o. Hejmo przekazywał esbekom cenne informacje i nie unikał kontaktów. Dominikanin od początku zaprzeczał, by świadomie współpracował z SB. Obecnie wydawnictwo "Adam" wydało jego książkę "Moje życie i mój krzyż", której częścią jest wywiad-rzeka. O. Hejmo opowiada w nim o sprawie znacznie szerzej, niż dotąd. Zaznacza, że nie mógł mieć dostępu do tajnych materiałów, które interesowały wywiad, zatem "należy włożyć między bajki twierdzenie Andrzeja Madejczyka o tajnych informacjach, które ode mnie otrzymywał". Nazywa siebie "mało znaczącym pisarczykiem, chłopakiem do posyłek". - relacjonuje Gazeta. - Kontakty z SB określa jako "czystą grę" i "czarowanie". Mówi, że próbował "zagadać sprawę, żeby esbek nie mógł drążyć drażliwego tematu". Z lektury wynika, że ma żal do Kościoła: do biskupów, którzy "stracili mowę" i ówczesnego prowincjała, o. Zięby, któremu zarzuca "złośliwość". Twierdzi, że o spotkaniu, na którym padła propozycja współpracy, poinformował sekretarza generalnego Episkopatu, abp. Bronisława Dąbrowskiego. Zaznacza, że nie podpisał deklaracji lojalności (zobowiązania takiego w teczce nie znaleziono - dodaje Gazeta). Pytany, czy nie ma sobie nic do zarzucenia, stwierdza jednak: "Dzisiaj mówiłbym może mniej i jeszcze ogólniej". Publikacja książki zdenerwowała generała zakonu i radę prowincji - pisze Gazeta - Książkę o. Hejmo - który ma zakaz występowania w mediach i składania jakichkolwiek oświadczeń - miał napisać w tajemnicy przed przełożonymi. Większości dominikanów publikacja się nie podoba, nie wierzą też tłumaczeniom. Stronę współbrata w zakonie trzyma mniejszość,. m.in. o. Jacek Salij.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.