Powołanie abp. Felińskiego wzrastało przy grobie Słowackiego, który przepowiedział jego kanonizację - mówi Radiu Watykańskiemu s. Teresa Antonietta Frącek RM. Kanonizacja bł. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego odbędzie się 11 października.
S. Stefania doznała bardzo ciężkiego uszkodzenia, zatrucia i zaniku szpiku kostnego. Organizm nie wytwarzał odpowiednich ciałek odpornościowych i parametry badań krwi były bardzo oddalone od normy. Lekarze przewidywali albo bardzo długie leczenie, albo bardzo szybki koniec. W tym czasie siostry rozpoczęły bardzo gorące modlitwy o cud, bo tylko cud mógł jej pomóc. I nieoczekiwanie w siódmym dniu lekarze stwierdzili poprawę wszystkich parametrów krwi, co więcej, sama chora, która była tak słaba, nie mogła ani się modlić, ani z nikim rozmawiać, nagle poczuła jakiś wewnętrzny przypływ niezwykłej siły. Wstała, zaczęła chodzić i poczuła się bardzo dobrze. To był moment jej uzdrowienia. Zatrucie, uszkodzenie czy zanik szpiku kostnego można uleczyć w wyjątkowych wypadkach, po bardzo długim leczeniu. Potrzeba miesięcy, a nawet lat, żeby wszystkie parametry krwi doszły do normy. Tutaj nastąpiło to nagle, gwałtownie, całkowicie i w sposób niewytłumaczalny dla lekarzy. Lekarze z długim stażem medycznym, którzy ją leczyli zeznali, że w swojej praktyce lekarskiej nie spotkali takiego przypadku. S. Stefania wyszła ze szpitala zupełnie zdrowa. Była jeszcze kilkakrotnie badana, co potwierdziło bardzo dobry stan jej zdrowia. Badania nad cudem przeprowadzono jesienią w 2004 r. w Krakowie, a następnie akta zostały przekazane do Rzymu. Tamtejsi lekarze bardzo długo zastanawiali się nad tym przypadkiem. Zażądali jeszcze dodatkowej dokumentacji, także przesłania do Rzymu samego wyciągu ze szpiku kostnego. Przeprowadzono bardzo dokładne badania tego wyciągu i orzeczono, że w żadnym wypadku w sposób naturalny poprawa w ciągu siedmiu dni nie mogła nastąpić. Do dzisiaj s. Stefania czuje się bardzo dobrze i dziękuje Panu Bogu za to uzdrowienie. Co więcej, sama uzdrowiona w swoim życiu bardzo dużo modliła się o beatyfikację arcybiskupa. Miała to szczęście, że w niej uczestniczyła. Modliła się za jego wstawiennictwem o zdrowie dla wielu osób oraz o rozwiązanie wielu trudnych spraw. I została wysłuchana. W swoim oświadczeniu napisała: „Tę wielką łaskę cudu zawdzięczam Panu Bogu i założycielowi zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi abp. Felińskiemu”. Oświadczyła też, że pragnęłaby uczestniczyć w jego kanonizacji. - Kanonizacja jest ukazaniem postaci całemu Kościołowi, bo święty wynoszony jest na ołtarze całego Kościoła. Kogo patronem może być dzisiaj błogosławiony, a niedługo święty Zygmunt Szczęsny Feliński? Teresa Antonietta Frącek RM: Myślę, że dla wielu osób, nawet dla dzieci, które doznały w swoim życiu tak radości jak i sieroctwa, bo on też był wychowany w kochającej rodzinie, którą bardzo wcześnie utracił. Ojciec zmarł, gdy miał 11 lat. Gdy miał 16 lat, matka została aresztowana i wywieziona na Syberię, a on został sam bez żadnych środków do życia z sześciorgiem rodzeństwa, bez dachu nad głową. Był jednak pewien – sam to wtedy powiedział – że zachowując wiarę i miłość braterską do bliźnich, nie zboczy nigdy z prawej drogi. Może być wzorem dla studentów. Jako student w Moskwie, w obcym środowisku zachował wiarę, patriotyzm i z głębokim przekonaniem pisał do matki na Syberię: „Mój punkt widzenia to wiara! Chciałbym, aby wszystko, co mi się podoba, co mnie czaruje i zachwyca, miało w niej swój początek”. Może być patronem młodzieży wstępującej na drogę życia, repatriantów, bo był emigrantem we Francji. Także tych, którzy walczą o wolność ojczyzny, brał bowiem udział w powstaniu wielkopolskim. W 1848 r. chciał wywalczyć wolność ojczyzny, nawet dostąpił awansu na porucznika strzelców. Może być patronem tych, którzy szukają w życiu pracy i nie mogą jej znaleźć, bo kiedy wrócił z powstania w Poznaniu do Paryża, znalazł się bez środków do życia, szukał pracy i nie mógł jej znaleźć, ale się nie załamał, bo ufał, że Pan Bóg nad nim czuwa. Może patronować tym, którzy się przyjaźnią. Jego piękna przyjaźń z Juliuszem Słowackim jest przykładem ogromnego oddania drugiemu człowiekowi. A potem, jako kapłan wrócił do kraju, chciał służyć i Panu Bogu, i ludziom. W Petersburgu otrzymał święcenia kapłańskie w 1855 r. Władze carskie uważały go za najlepszego księdza w Rosji, kiedy składały jego kandydaturę na arcybiskupa Warszawy. Taki raport jest przechowywany w aktach w Petersburgu, a także w archiwum watykańskim. Jest bardzo pięknym wzorem dla kapłanów: przy ołtarzu, na ambonie i w konfesjonale. Daje przykład troski o biednych, bo założył zgromadzenie Franciszkanek Rodziny Maryi, aby zajęły się sierotami, bezdomnymi, ludźmi chorymi. To było w Petersburgu, w obcej stolicy, a jednak tam umiał zapalić serca wiernych do niesienia pomocy potrzebującym. Został arcybiskupem warszawskim, jest wspaniałym wzorem dla pasterzy Kościoła, a jak sam wyznał, chciał być „dobrym pasterzem” na wzór Chrystusa. Doznał wiele cierpień i trudności jako arcybiskup Warszawy, bo objął zarządzanie w okresie poprzedzającym powstanie styczniowe i na tym urzędzie przeżył też sam wybuch powstania. Potrafił być bezstronny. Powiedziano o nim, że stanął jak „anioł pokoju” między zwalczającymi się stronami. Może być też patronem dla wygnańców, bo spotkał go taki los w czasie powstania styczniowego za obronę praw Kościoła i narodu. Był zepchnięty na margines, nawet nie wolno było umieścić jego nazwiska w spisie księży warszawskich. Na wygnaniu spędził 20 lat w Jarosławiu nad Wołgą. Nie zamknął się w swoim cierpieniu, ale otworzył serce i kaplicę dla katolików zarówno miejscowych jarosławskich, jak i dla polskich wygnańców, dla tysięcy wygnańców na Syberii. Potrafił nawiązać kontakt i z Rzymem, i z Paryżem, z ośrodkami w Warszawie, Krakowie i Poznaniu. Na jego ręce płynęły ofiary dla więźniów i on przesyłał je wygnańcom. Każdy wygnaniec, przejeżdżając przez Jarosław, mógł doznać jego dobroci, opieki i pomocy. Jest więc patronem uniwersalnym, bo w swoim życiu łączył doczesność z wiecznością. Na pewno jest patronem dla sybiraków, dla tych, którzy walczyli o wolność ojczyzny i nigdy nie wrócili do swojego kraju. Nigdy nie tracił wiary w odzyskanie niepodległości. Nawet na wygnaniu nazywał Polskę Matką, która czeka chwili „otwarcia grobowego wieka, aby mogła zmartwychwstać”. Uważał, że nastąpi jakiś kataklizm, z którego Polska wyjdzie wolna. Tak się stało po I wojnie światowej, kilkanaście lat po jego śmierci.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.