Afery pedofilskiej w szczecińskim Kościele nie było - pisze "Nasz Dziennik". I tłumaczy, że prokurator nie potwierdził zarzutów wysuniętych wobec duchownego przez czterech byłych jego podopiecznych, a śledztwo umorzono. Zapowiada też, że ks. Andrzej za zgodą biskupa zamierza wytoczyć wszystkim fałszywym oskarżycielom procesy cywilne o naruszenie dóbr osobistych.
8 stycznia br. Prokuratura Rejonowa w Szczecinie umorzyła postępowanie - przypomina Nasz Dziennik. Oskarzeń dwóch osób prokuratura nie oceniała gdyż doszło do przedawnienie, w stosunku do dwóch pozostałych prokuratura nie znalazła znamion popełnienia przestępstwa. O. Mogielski spisał zatem fałszywe zeznania chłopaków i fałszywie oskarżył księdza w mediach, więc należałoby teraz oczekiwać z jego strony (i Jarosława Gowina, który również się na ten temat wypowiadał) przeprosin w stosunku do metropolity szczecińsko-kamieńskiego i do pomówionego kapłana - dodaje "Nasz Dziennik". Kanwą do tekstu jest informacja na stronie internetowej TVP, że "o. Marcin Mogielski, dominikanin, który rok temu ujawnił aferę pedofilską w szczecińskim Kościele, odszedł czasowo z zakonu" oraz że "nie jest jasne, czy decyzja o czasowym odejściu z zakonu ma związek z problemami, jakie go spotkały po ujawnieniu afery". O umorzeniu postępowania i złożeniu zażalenia na tę decyzję przez adwokata oskarżonych pisała dwukrotnie Gazeta Wyborcza (tekst z 9 stycznia i z 3 lutego). W pierwszej informacji GW znalazła się notka, że niezależnie od decyzji prokuratury toczy się wobec ks. Andrzeja postępowanie kanoniczne.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.