Za, a nawet za

as

publikacja 12.09.2006 17:04

Próby wmanewrowywania członków episkopatu w doraźne działania polityczne nie są niczym nowym.

Partyjne inicjatywy, zmierzające do zmian w polskiej Konstytucji i wpisania do niej zapisu o ochronie życia ludzkiego do poczęcia aż do naturalnej śmierci postawiły w bardzo trudnej sytuacji... polskich biskupów. O stopniu jej skomplikowania świadczą pojawiające się w mediach wypowiedzi hierarchów. To oczywiste, że biskupi chcą ochrony życia. Jednak z powodu sprytu polityków ich wypowiedzi mogą się okazać poparciem dla konkretnej partii, czego biskupi raczej nie chcą. Lech Wałęsa potrafił być za, a nawet przeciw. Polscy biskupi nie potrafią tej sztuki. Próby wmanewrowywania członków episkopatu w doraźne działania polityczne nie są niczym nowym. Dzieje Kościoła znają takich przypadków bardzo dużo. Czasami hierarchom udawało się uniknąć zastawionej przez polityków pułapki, czasami nie. Czasami przynosiło to Kościołowi szkodę, czasami nie. Mam wrażenie, że w Polsce można w takich sytuacjach stosować bardzo prostą metodę, uwzględniającą pewne przyzwyczajenia wiernych i historyczne doświadczenia. Przez kilkadziesiąt lat w zasadniczych kwestiach Kościół katolicki w Polsce był monolitem. Nie wypowiadali się poszczególni biskupi, lecz w ich imieniu wypowiadał się raz a dobrze jeden - najczęściej Prymas, chociaż nie zawsze on. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby tak działo się nadal. Zwłaszcza w dobie telefonów komórkowych i Internetu uzgodnienie stanowiska nie wymaga zwoływania zebrania w Warszawie lub na Jasnej Górze. Można w ciągu zaledwie kilku godzin zebrać opinie biskupów i wybrać jednego, który w sposób autorytatywny i nie pozostawiający żadnych wątpliwości, wypowie zdanie. Dziennikarze twierdzą, że w polskim episkopacie brakuje dzisiaj przywódcy, człowieka, który byłby autorytetem dla wszystkich, którego zdanie byliby w stanie bez problemu zaakceptować inni hierarchowie. Nie wiem, czy tak jest, ale jak widać takie wrażenie odnoszą patrzący z zewnątrz na działania biskupów obserwatorzy i komentatorzy (także ci głęboko „kościelni”). Wiele wskazuje na to, że właśnie tę sytuację próbują wykorzystywać politycy. Niektórzy z nich mówią w kuluarowych rozmowach o swoistym „stanie zawieszenia” w polskim episkopacie i nie kryją swojego zadowolenia z tego stanu. Jest jednak nadzieja, że ten „stan zawieszenia” wkrótce się skończy. Z pożytkiem dla Kościoła i dla... polityków. I dla sprawy ochrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..