Śmieszyło mnie, gdy w stanie wojennym maleńki opornik przyczepiony do klapy marynarki czy swetra wywoływał nerwowe reakcje przedstawicieli ówczesnej władzy. Zastanawiałem się, czy stróże prawa byliby w stanie odróżnić go od równie małej diody. Myślałem, że takie absurdy może rodzić tylko system totalitarny. Niestety okazuje się, że także demokracja.
Jedna z brytyjskich linii lotniczych zakazała stewardesie zabrania na pokład samolotu lecącego do Arabii Saudyjskiej egzemplarza Biblii. Rzecznik linii tłumaczył, że chodzi o respektowanie prawa tego islamskiego kraju, w którym obcokrajowcom czasem konfiskuje się egzemplarze Biblii. Krytycy tej decyzji wskazują, że zdziwienie musi budzić fakt, w którym brytyjska firma respektuje prawo sprzeczne z zasadami wolności religijnej. Sprawa może być bardziej skomplikowana niż to z owych lakonicznych komunikatów wynika. Być może w tym wypadku nikt nie miał złych intencji. Prawdą jest jednak, że jest to kolejny przykład dyskryminacji chrześcijan w społeczeństwie, które wysoko ceni sobie wszelkie obywatelskie swobody. Komentatorzy przypominają w tym kontekście sytuację z października ubiegłego roku, gdy jedna z pracownic lotniska Heathrow została zawieszona w obowiązkach za to, że nie chciała zrezygnować z noszenia na szyi zawieszonego na łańcuszku krzyżyka. Gdy weźmie się pod w uwagę zamieszanie, jakie powstaje w niektórych demokratycznych krajach wokół noszenia takich czy innych symboli religijnych, obchodów świąt Bożego Narodzenia czy histerię, jaką wywołuje przyznanie się przez polityka do wyznawania zasad chrześcijańskich widać, że tego rodzaju sprawy to często nie incydenty, ale element szerszej tendencji. To już prawdziwa wojna z chrześcijaństwem. Na dodatek prowadzona pod sztandarami rzekomej obrony wolności religijnej. Teza ta nie jest nowa. Prawda o dyskryminowaniu chrześcijan przez wpływowe liberalne środowiska póki co ma kłopoty z zaistnieniem w społecznej świadomości, ale wymowa faktów jest oczywista. Doskonałą jej ilustracją jest książka Davida Limbaugha „Prześladowanie. O tym, jak liberałowie prowadzą wojnę z chrześcijaństwem”. Rzecz dotyczy Stanów Zjednoczonych, ale schematy działań środowisk wrogich chrześcijaństwu są podobne na całym świecie. To naprawdę wojna. Na dodatek prowadzona pod sztandarami rzekomej obrony wolności religijnej. Muzułmanka z chustą, Żyd z jarmułką przeszkadzają mi w stopniu dokładnie takim samym, jak kobieta w spodniach z szerokimi nogawkami. Podejrzewam, że także oni nie mają nic przeciwko temu, że noszę na szyi symbol moich religijnych przekonań. Wszelkie przejawy wiary najbardziej przeszkadzają tym, którzy jakąkolwiek wiarę w Boga odrzucają. I dlatego, choć nie mają nic przeciwko symbolom antyreligijnym, w imię rzekomych praw mniejszości - także religijnych - chcieliby zakazać wszystkiego, co o ludzkiej wierze świadczy. Chciałoby się westchnąć: strzeż nas Boże przed takimi obrońcami naszej obywatelskiej wolności. Bo z jej wrogami jakoś sobie poradzimy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.