Abp Józef Michalik niczego nie próbował ukryć. Nawet zdumienia, jakie wywołały w nim esbeckie zapisy. I swojej wobec nich bezradności.
Abp Józef Michalik zaskoczył niemal wszystkich. Powiedział prawdę. Nie krył się za oświadczeniami, nie pisał listów. Zaprosił dziennikarzy, pokazał im dokumenty, przed kamerą opowiedział wszystko, co pamięta. Podobnie jak inni duchowni oskarżeni na podstawie zachowanych w IPN dokumentów o współpracę z SB zaprzeczył. A jednak jemu dziennikarze uwierzyli. Ci sami, którzy z taką podejrzliwością potraktowali abp. Wielgusa. Dlaczego? Przynajmniej częściową odpowiedź można znaleźć w wypowiedzi Pawła Milcarka. Powiedział, że nie będzie „sprawy abp. Michalika”, ponieważ metropolita przemyski „nie kręci”. Rzeczywiście, szybkość, z jaką abp Michalik zareagował na znalezisko dokonane przez Kościelną Komisję Historyczną odsuwa podejrzenia o jakieś kombinacje z jego strony. Zachował się dokładnie tak, jak to zapowiadał kilka tygodni temu po nadzwyczajnym spotkaniu Rady Stałej Episkopatu i biskupów diecezjalnych. Niczego nie próbował ukryć. Nawet zdumienia, jakie wywołały w nim esbeckie zapisy. I swojej wobec nich bezradności. Dla wielu młodych ludzi relacje abp. Michalika o tym, w jaki sposób podchodzili go funkcjonariusze peerelowskich służb specjalnych brzmią jak streszczenie sensacyjnego filmu. Kto tego nie doświadczył, ten ma prawo traktować esbeckie opowieści o zwerbowaniu jakiegoś księża w Łomży tak, jak traktuje relacje z bitwy pod Grunwaldem – z dystansem, ale z wiarą, że są prawdziwe. Dziwi mnie natomiast postawa niektórych ludzi, którzy mają doświadczenie życia w PRL-u, a dziś nie stać ich na dystans do zapisków ówczesnego aparatu ucisku. Ze zdumieniem słuchałem Jana Żaryna, który patrząc na abp. Michalika miał odwagę powtarzać jak mantrę, że esbecja sama siebie nie oszukiwała. Zapomniał, że PRL był oparty na kłamstwie, że kłamali wszyscy i wszystkich, że sprawozdawczość była nie tylko przedmiotem nieustannej manipulacji, ale również wielu dowcipów wyśmiewających ówczesny ustrój? Że każdy starał się wypaść jak najlepiej w oczach swych przełożonych? Że na murach wypisywano hasła „Telewizja kłamie”, a prawdy w gazetach trzeba było szukać między wierszami? Że partyjni funkcjonariusze oszukiwali swoich towarzyszy relacjonując im nieistniejące sukcesy? Wydana wczoraj książka mówiąca o współpracy niektórych krakowskich duchownych z SB nie wzbudziła sensacji. Ogłoszenie, że abp Michalik został zarejestrowany jako TW, też sensacji nie wywołało. I tak już zostanie. Bo prawda pokazywana bez krętactw i prób ukrywania okazuje się nudna. Ot, kolejny raz dowiadujemy się, że ludzie są różni. Jedni okazują się cichymi bohaterami, inni ulegają słabości. A to przecież wszyscy wiemy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.