publikacja 08.12.2025 12:06
W 2026 roku minie dziesięć lat od śmierci ks. Jana Kaczkowskiego - #pamiętamy?
Dobrze by było. Bo też i postać była to niezwykła. Nietuzinkowa. O czym przypomniała właśnie Elżbieta Wiater w swojej nowej, wydanej nakładem eSPe książce „Linoskoczek. Biografia duchowa ks. Jana Kaczkowskiego”.
Podtytuł, przyznają Państwo, intrygujący. I całkiem nieźle, w tekście publikacji, rozwinięty. Bo autorka sięga do korzeni, do źródeł, do ludzi, którzy ks. Jana inspirowali. Duchowo i filozoficznie „stworzyli’. A więc m.in. Wojtyła, Popiełuszko, czy Tischner.
Zwłaszcza ten ostatni cieszy. Wszak właśnie kończy się jego rok (ROK TISCHNERA), a tu proszę. Robi nam się swoisty ciąg dalszy. Możemy przyjrzeć się jak jego duchowy uczeń, ks. Kaczkowski, realizował, wcielał w życie poszczególne tischnerowskie koncepcje.
Ale nie samymi koncepcjami i teoriami jest ta książka wypełniona. Przeważa jednak samo życie. Niełatwe. Pełne bólu, cierpienia, czy absurdów, z którymi jakoś musimy sobie radzić.
Jak radził sobie ks. Kaczkowski? Oto jest pytanie. I co strona, to jakaś odpowiedź. Podpowiedź. Wskazówka. Jak radzić sobie z przełożonymi, z - za przeproszeniem - wredną babą z rejestracji, jak postawić się niemiłej lekarce, która traktuje nas z góry, zwracając się do nas w gabinecie bezosobowo.
- Rozbieramy się! – usłyszał kiedyś ks. Kaczkowski w czasie badania.
- Pani pierwsza! – wypalił momentalnie. A refleks, jak wiadomo, miał niesamowity. Zresztą mogli już Państwo coś u nas na ten temat ostatnio przeczytać. W tekście „Mistrz bon motów”. Kto przegapił, temu zostawiam link poniżej:
No i zachęcam zarówno do lektury „Linoskoczka”, jak i innych księdzo-Kaczkowskich rzeczy. Bo święty Johnny to był gość. To był ktoś. Bo fajnie, że dawno, dawno temu św. Jerzy walczył ze smokiem, ale nam przydałby się dziś ktoś, kto walczył np. z takim ZUS-em, czy innym NFZ-tem. A Kaczkowski walczył. I dawał radę.
Takich patronów nam dziś trzeba!
Taka moja mała, beatyfikacyjno-życzeniowa sugestia ;)
Dekada