Księża według bezpieki

ks. Artur Stopka

publikacja 27.02.2007 11:36

Ważny jest sposób, w jaki ta książka będzie czytana.

Kilka tygodni temu pisałem, że książka ks. Isakowicza-Zaleskiego musi się ukazać. Miałem rację. Po tym wszystkim, co się w ostatnich kilkunastu miesiącach działo wokół problemu rozliczenia Kościoła katolickiego w Polsce z własną przeszłością, nie mogło jej zabraknąć. Gdyby nie doszło do jej wydania, zabrakłoby w dyskusji pewnego istotnego spojrzenia. Dlatego dobrze, że już tę książkę możemy wziąć do ręki i przeczytać. Nie jest to lektura łatwa. Zwłaszcza dla kogoś, kto jest zbyt młody, aby pamiętać, w jakiej sytuacji znajdował się Kościół, znajdowali się ludzie wierzący, w Polsce przed rokiem 1989. Pokazuje rzecz straszną i trudną do wyobrażenia. Pokazuje Kościół i księży widzianych oczami funkcjonariuszy totalitarnego komunistycznego aparatu represji – oczami esbeków. Ludzi, dla których Kościół był ideologicznym przeciwnikiem, którego należało zniszczyć za wszelką cenę. Ludzi, dla których księża byli wrogami, agentami obcej, groźnej siły. Ludzi, którzy po prostu toczyli z Kościołem długoletnią, bezlitosną wojnę. Czytając obszerne fragmenty ubeckich dokumentów w książce ks. Zaleskiego trzeba o tym pamiętać. To są zapiski z jednej strony frontu. Ks. Adam Boniecki napisał, że książka „Księża wobec bezpieki” powstała z miłości do Kościoła. Ale zwrócił też uwagę, że to nie uchroni jej przed instrumentalnym traktowaniem jako „rezerwuar błota”. Dlatego tak ważny jest sposób, w jaki ta książka będzie czytana. Niestety, pierwsze medialne jej prezentacje budzą niepokój. Zdecydowana większość duchownych opisanych w książce ks. Zaleskiego to bohaterowie, postacie świetlane, może nawet święci. Jednak bardzo wielu dziennikarzy od pierwszych chwil heroiczną część publikacji traktuje jak listek figowy dla listy biskupów i księży agentów i opowiadanych przez esbeków dziejów ich upadków. Tak tej książki czytać i prezentować nie wolno. W ten sposób robi się krzywdę odbiorcom, Kościołowi i samemu księdzu Tadeuszowi. Krzywdzi się go przez ustawianie w pozycji aroganckiego super sędziego, przed którą on ze wszystkich sił próbuje się bronić. Krzywdzi się go kreując na jedynego sprawiedliwego w Kościele i czyniąc z jego dzieła jedyną wartościową książkę o przeszłości Kościoła. Ona jest jednym z wielu ważnych głosów na ten temat. Jednym z koniecznych spojrzeń. Aż tyle i tylko tyle. Szymon Hołownia napisał, że ks. Zaleski zarzekał się, iż wydanie książki kończy jego przygodę z teczkami. Po tym, co ten kapłan przeżył w ostatnich kilkunastu miesiącach trudno się dziwić. A mówiąc o przeżyciach bardziej mam na myśli wstrząsy, jakich doznał oglądając Kościół oczami esbeków, niż tak bardzo nagłośnione przez media reakcje różnych środowisk na jego działania.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..