Ważny jest sposób, w jaki ta książka będzie czytana.
Kilka tygodni temu pisałem, że książka ks. Isakowicza-Zaleskiego musi się ukazać. Miałem rację. Po tym wszystkim, co się w ostatnich kilkunastu miesiącach działo wokół problemu rozliczenia Kościoła katolickiego w Polsce z własną przeszłością, nie mogło jej zabraknąć. Gdyby nie doszło do jej wydania, zabrakłoby w dyskusji pewnego istotnego spojrzenia. Dlatego dobrze, że już tę książkę możemy wziąć do ręki i przeczytać. Nie jest to lektura łatwa. Zwłaszcza dla kogoś, kto jest zbyt młody, aby pamiętać, w jakiej sytuacji znajdował się Kościół, znajdowali się ludzie wierzący, w Polsce przed rokiem 1989. Pokazuje rzecz straszną i trudną do wyobrażenia. Pokazuje Kościół i księży widzianych oczami funkcjonariuszy totalitarnego komunistycznego aparatu represji – oczami esbeków. Ludzi, dla których Kościół był ideologicznym przeciwnikiem, którego należało zniszczyć za wszelką cenę. Ludzi, dla których księża byli wrogami, agentami obcej, groźnej siły. Ludzi, którzy po prostu toczyli z Kościołem długoletnią, bezlitosną wojnę. Czytając obszerne fragmenty ubeckich dokumentów w książce ks. Zaleskiego trzeba o tym pamiętać. To są zapiski z jednej strony frontu. Ks. Adam Boniecki napisał, że książka „Księża wobec bezpieki” powstała z miłości do Kościoła. Ale zwrócił też uwagę, że to nie uchroni jej przed instrumentalnym traktowaniem jako „rezerwuar błota”. Dlatego tak ważny jest sposób, w jaki ta książka będzie czytana. Niestety, pierwsze medialne jej prezentacje budzą niepokój. Zdecydowana większość duchownych opisanych w książce ks. Zaleskiego to bohaterowie, postacie świetlane, może nawet święci. Jednak bardzo wielu dziennikarzy od pierwszych chwil heroiczną część publikacji traktuje jak listek figowy dla listy biskupów i księży agentów i opowiadanych przez esbeków dziejów ich upadków. Tak tej książki czytać i prezentować nie wolno. W ten sposób robi się krzywdę odbiorcom, Kościołowi i samemu księdzu Tadeuszowi. Krzywdzi się go przez ustawianie w pozycji aroganckiego super sędziego, przed którą on ze wszystkich sił próbuje się bronić. Krzywdzi się go kreując na jedynego sprawiedliwego w Kościele i czyniąc z jego dzieła jedyną wartościową książkę o przeszłości Kościoła. Ona jest jednym z wielu ważnych głosów na ten temat. Jednym z koniecznych spojrzeń. Aż tyle i tylko tyle. Szymon Hołownia napisał, że ks. Zaleski zarzekał się, iż wydanie książki kończy jego przygodę z teczkami. Po tym, co ten kapłan przeżył w ostatnich kilkunastu miesiącach trudno się dziwić. A mówiąc o przeżyciach bardziej mam na myśli wstrząsy, jakich doznał oglądając Kościół oczami esbeków, niż tak bardzo nagłośnione przez media reakcje różnych środowisk na jego działania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.