Czy dobre przyjęcie nominacji oznacza, że abp Nycz będzie miał łatwo? Moim zdaniem nie.
Nominacja bp. Kazimierza Nycza na metropolitę warszawskiego przyjmowana jest w Polsce nie tylko z aprobatą, ale z entuzjazmem, a może nawet zachwytem. Ktoś mi nawet powiedział, że zaczynają się dobre czasy dla Kościoła w Polsce. No, może tylko w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, której przewodził od niespełna dwóch lat, nastroje są niestabilne - od satysfakcji, że ten od niedawna „ich człowiek” został doceniony i otrzymał poważny awans po smutek, że tak dobry duszpasterz od nich odchodzi. Czy dobre przyjęcie nominacji oznacza, że abp Nycz będzie miał łatwo? Moim zdaniem nie. Raczej będzie miał wyjątkowo trudno. Nie tylko dlatego, że trafi do Kościoła lokalnego, który w związku z wydarzeniami wokół abp. Wielgusa przeżył wielki dramat i jest poważnie zraniony. Także, a może przede wszystkim dlatego, że z osobą nowego metropolity warszawskiego wiązane są ogromne nadzieje. Nadzieje dotyczące nie tylko archidiecezji warszawskiej, ale również całego Kościoła katolickiego w Polsce. Często można usłyszeć, że polski Kościół pilnie potrzebuje przywódcy. Myślę, że publicyści, którzy powtarzają tę opinię, mylnie interpretują rzeczywistą potrzebę znacznej części katolików w naszej Ojczyźnie. To potrzeba jednoznaczności i jedności. Jej symptomem jest tęsknota za kimś, kto będzie symbolem, kto na rozchybotanych falach współczesności, które dotykają mocno również Kościoła, będzie niczym kompas, w najtrudniejszych nawet warunkach jasno pokazujący kierunek. Te oczekiwania będą teraz skierowane w stronę abp. Nycza. Jego dotychczasowa praca w Kościele pozwala przypuszczać, że nie zostaną zawiedzione. Radość z nominacji nowego metropolity warszawskiego psuje niektórym pytanie, dlaczego bp Nycz nie otrzymał jej od razu. Przecież jego nazwisko pojawiało się wśród kandydatów już pół roku temu. Dlaczego więc musieliśmy wszyscy przejść przez dramat, jaki stał się udziałem abp. Wielgusa? Czy musieliśmy przeżyć te wszystkie oskarżenia, zaprzeczenia, protesty, krzyki, aż po odwoływanie ingresu włącznie? Najwidoczniej tak. Ale nic nie wskazuje na to, że stał za tym jakiś ludzki zamysł. Jako katolik widzę w tym - już z pewnej perspektywy - przedziwne działanie Boga. Sprawa abp. Wielgusa radykalnie zmieniła i przyspieszyła oczyszczanie pamięci Kościoła w Polsce. Półtoraroczne działania ks. Zaleskiego nie były w stanie sprawić tego, co w ciągu niespełna miesiąca wydarzyło się w związku z osobą abp. Wielgusa. Nagle wszyscy zobaczyli, że sprawa naprawdę wymaga zdecydowanego rozwiązania. I zaczęli ją rozwiązywać. Posługa abp. Nycza w Warszawie na pewno nie będzie drogą usłaną płatkami róż. I on o tym wie. Ale kto choć trochę go zna, wie, że nie jest to człowiek, który rezygnuje z drogi dlatego, że jest trudna. Wcale nie dlatego, że tak wysoko ceni własne siły.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.