Obawiam się, że wielu Polaków może mimo kościelnych apeli zostać w domu i wziąć na swoje sumienia grzech nieuczestnictwa w wyborach, ponieważ na scenie politycznej nie znajdują sił politycznych, które są w stanie obdarzyć zaufaniem ani takich ludzi.
Tydzień przed wyborami polscy katolicy usłyszą w kościołach, że udział w głosowaniu jest nie tylko ich prawem, ale również moralnym obowiązkiem. Nie zdziwią się, bo słyszeli to już przy okazji poprzednich wyborów. Zostaną im również przypomniane w specjalnym słowie biskupów podstawowe zasady, którymi powinni się kierować przy dokonywaniu wyboru swych reprezentantów w parlamencie. Można powiedzieć, że w tej materii Kościół katolicki w Polsce od wielu lat robi wszystko i dokładnie to, co do niego należy. Minęły czasy, gdy najwyżsi hierarchowie jawnie okazywali swoje sympatie polityczne i w mniej lub bardziej zawoalowany sposób podpowiadali wiernym, kogo konkretnie powinni w fotelu poselskim lub senatorskim posadzić. Dobrze, że minęły, ponieważ tego typu działania dostojników przynosiły Kościołowi niewiele korzyści, a sporo kłopotów. W słowie biskupów, które zostanie odczytane z ambon 14 października, jest niezwykle ważna konstatacja. Biskupi dostrzegają (co prawda nie wiadomo dokładnie jak liczną) grupę wiernych, którzy nie chcą uczestniczyć w tegorocznych wyborach. „Są zrażeni i zniechęceni stylem politycznego działania niektórych przedstawicieli elit politycznych” - diagnozują biskupi i jako odpowiedź dla nich przywołują słowa Jana Pawła II z adhortacji „Christifideles laici”. Czy to wystarczy? Obawiam się, że nie wszystkim. Obawiam się, że wielu może mimo kościelnych apeli zostać w domu i wziąć na swoje sumienia grzech (wielu pyta, czy lekki czy ciężki), ponieważ na scenie politycznej nie znajdują sił politycznych, które są w stanie obdarzyć zaufaniem ani takich ludzi. Takich, którzy spełniają wskazane przez Kościół kryteria. To będą ci, którzy traktują akt wyborczy z całą powagą jako akt pozytywny i nie chcą głosować przeciw komuś, przeciw jakiejś partii, lecz chcą naprawdę z pełnym przekonaniem głosować „za”. Rzecznik kard. Stanisława Dziwisza ks. Robert Nęcek w wywiadzie opublikowanym dzień po spotkaniu biskupów tłumaczy, że rezygnacja z udziału w głosowaniu odbiera prawo do krytyki rządzących, gdyż nieobecni nie mają racji. „Wątpiący i niegłosujący mimo woli stają się sprzymierzeńcami nijakich i gorszych” - mówi. Niestety, wielu polskich katolików żyje w przeświadczeniu, że również głosując stają się „sprzymierzeńcami nijakich i gorszych”. Tymczasem oni nie chcą po raz kolejny wybierać „mniejszego zła”. Wygląda na to, że polscy politycy tak skupili się na rozgrywkach między sobą, że zapomnieli, iż władza, to służba i odpowiedzialność. Że ich obowiązkiem moralnym jest nie tylko zdobywanie i utrzymanie władzy, ale realizowanie pozytywnego programu, który bierze pod uwagę dobro całej wspólnoty narodowej. Myślę, że przed Kościołem katolickim w Polsce stoi pilne i niesłychanie ważne zadanie rzetelnej formacji elit politycznych (piszę te słowa patrząc z troską na to, jakich młodych polityków promują w tej chwili nasze partie polityczne). Trzeba je podjąć, aby polscy katolicy mogli z czystym sumieniem brać udział w wyborach i głosować na najlepszych z najlepszych. Jeśli pojawią się dobrze przygotowani, uczciwi, nastawieni na służbę, a nie na karierę politycy, najprawdopodobniej nie będą potrzebne apele o frekwencję wyborczą. Albo przynajmniej łatwiej będzie przekonać tych, którym teraz się nie chce iść do urn.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.
Nie zapadła jeszcze decyzja dotycząca niedzielnej modlitwy Anioł Pański.
"Prezydent Trump kieruje się głębokim poczuciem odpowiedzialności za globalną stabilność i pokój".