Amerykańscy biskupi uważają za coś oczywistego i istotnego zajmowanie się polityką, w tym także polityką międzynarodową. I uważają za swój obowiązek zwracanie się do najważniejszych polityków i przedstawianie im swojego zdania.
Dziś mało kto pamięta, że zanim doszło do amerykańskiej interwencji w Iraku, był ktoś, kto włożył mnóstwo wysiłku w to, aby do niej nie dopuścić. Tym kimś był papież Jan Paweł II. Nie tylko apelował do najważniejszych polityków świata, żeby zaniechali takich pomysłów, ale nie wahał się przyjmować w Watykanie przedstawicieli reżimu Saddama i namawiać ich do zmiany postawy. Politycy nie posłuchali Jana Pawła II. Jakie są tego skutki, przekonujemy się codziennie słuchając dzienników. W tych dniach pojawił się kolejny ważny głos Kościoła adresowany do przywódców światowego mocarstwa. Biskup Thomas Newski, przewodniczący Komisji Episkopatu USA do spraw Polityki Międzynarodowej, napisał do amerykańskiej sekretarz stanu, Condoleezzy Rice list, w którym apeluje o to, aby nie zaczynać wojny z Iranem. Inaczej mówiąc, ten amerykański biskup miesza się do polityki. I to na całego. I to na najwyższym szczeblu. I to polityki globalnej. Warto zwrócić uwagę, że nie mamy do czynienia z prywatną inicjatywą jednego hierarchy. On jest szefem specjalnej komisji amerykańskiego episkopatu, która zajmuje się polityką międzynarodową. To znaczy, że amerykańscy biskupi uważają za coś oczywistego i istotnego zajmowanie się polityką, w tym także polityką międzynarodową. I uważają za swój obowiązek zwracanie się do najważniejszych polityków i przedstawianie im swojego zdania. Ciekawe, co by się stało, gdyby polscy biskupi postanowili wypowiedzieć publicznie swoje zdanie w kwestiach dotyczących polskiej polityki zagranicznej albo w sprawie obecności polskich żołnierzy w którymś z zapalnych miejsc świata. Zapewne liczni publicyści rzuciliby się zgodnie, aby ich za tego typu zachowania potępić. Wystarczy poczytać, w jakim tonie komentowane są nieliczne i okazjonalne wypowiedzi naszych hierarchów na tematy społeczne, lekko ocierające się o politykę. Politycy w Polsce mają tendencję do traktowania Kościoła w sposób instrumentalny. Gdy tego potrzebują, pokazują się w towarzystwie hierarchów. Ale tak naprawdę, jakoś nie kwapią się, by głos przedstawicieli Kościoła traktować poważnie i uwzględniać przy podejmowaniu politycznych decyzji. To niedobrze. I wygląda na to, że wbrew oczekiwaniom sporej grupy Polaków. Ogłoszona w portalu Wiara.pl sonda na temat wpływu Kościoła na to, co się dzieje w polskiej polityce i życiu społecznym przyniósł zaskakujące wyniki. Ponad jedna trzecia jej uczestników uważa, że wpływ Kościoła na polską politykę i życie społeczne jest za mały! Czego im brakuje? Najprawdopodobniej nie ministrów w koloratkach, tylko stałego wnoszenia do polityki systemu wartości zgodnego z Ewangelią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.