Ochrona środowiska problemem moralnym? Jak najbardziej. Szkopuł w tym, by ewentualną winę rzetelnie ocenić.
Faryzeizm nie jest domeną czasów biblijnych. I dziś bywają ludzie, dla których ciężką winą jest wulgarne słowo, które komuś wyrwało się podczas całkiem normalnej dyskusji, a nie widzą żadnego problemu w pozbawieniu człowieka pracy. Kwestia ochrony środowiska nie jest wolna od tego rodzaju zagrożeń. Więcej, obawiam się, że wskutek działalności różnej maści „zielonych” stała się dziedziną wyjątkowo mocno narażoną na faryzejskie podejście do sprawy. Nigdy nie rozumiałem dlaczego skorzystanie w Tatrach ze starej, krótszej ścieżki przez Świstówkę jest poważnym wykroczeniem, a nie jest nim wycinanie w parku narodowym drzew. Irytowałem się też, gdy urzędnicy odpowiedzialni za ochronę środowiska nie umieli przez wiele miesięcy ustalić źródła pojawiającego się wieczorami w mojej dzielnicy odoru, choć dla wszystkich dłużej tam mieszkających było oczywiste, że to smród charakterystyczny dla wyziewów z huty. Dlatego do wszelkiego rodzaju apeli obrońców przyrody podchodzę z rezerwą. Nie inaczej jest w kwestii alarmów o grożących ludzkości zmianach klimatycznych. Owszem, wiem że klimat Ziemi jest zmienny. Uczyłem się w szkole o okresach zlodowaceń, których niemymi świadkami są piękne czerwone kamienie na północy Polski. Pamiętam z historii informacje o ”małej epoce lodowcowej”, podczas której nawet Bałtyk zimą zamarzał. Ale właśnie dlatego byłbym ostrożny w przypisywaniu dzisiejszego ocieplenia działalności człowieka. Tym bardziej, że dane nie są jednoznaczne, a naukowcy nie są co do ich interpretacji zgodni. Nie, to nie oszołomy zgłaszają owe zastrzeżenia. Poważni naukowcy. Decyzja o administracyjnym ograniczeniu emisji dwutlenku węgla – sprawa ciągle aktualna - skutkuje poważnymi konsekwencjami dla gospodarki, a więc i życia zwykłych ludzi. Gdy podejmowana jest mimo informacji, że naturalna emisja dwutlenku węgla znacznie przewyższa tą, spowodowaną działalnością człowieka trudno nie zadumać się nad kondycją ludzkiego sumienia, zdolnego poświęcić spokojne, dostatnie życie człowieka, dla mało racjonalnej, modnej idei. Cieszę się, ze Stolica Apostolska przystąpiła do „Konwencji wiedeńskiej o ochronie warstwy ozonowej” z 1985 r. i „Protokołu montrealskiego w sprawie substancji zubożających warstwę ozonową” z 1987 r. Najmniejsze państwo świata na pewno nie ma wielkiego wpływu na warstwę ozonową Ziemi, ale moralne wsparcie dla państw zaangażowanych w wypełnianie traktatów, zachęta do autentycznego współdziałania między polityką, nauką a ekonomią, a także ochrona przyrody, promocja integralnego rozwoju ludzkiego i troski o dobro wspólne, także przyszłych pokoleń to inspiracja na pewno dobra i szlachetna. Wydaje mi się jednak, że na pewno nie należy tego faktu tłumaczyć jako bezkrytycznego wsparcia dla wszelkich inicjatyw mających służyć ochronie przyrody. Nie tak dawno należący do Papieskiej Rady Iustitia et Pax kardynał Kardynał George Pell wyraził pogląd, że w świetle danych naukowych hipotezie o globalnym ociepleniu klimatu towarzyszy przesadny rozgłos, a rządy powinny przemyśleć, jak sensownie wydawać środki publiczne. Każe to widzieć w ostatniej deklaracji Stolicy Apostolskiej coś więcej niż wsparcie ekologów. To przede wszystkim apel o wspólne, ale sensowne przeciwstawianie się wszystkim zagrożeniom. Także tym, które może nieść ze sobą lekceważenie człowieka w imię ochrony kwiatków i żab.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...