Jestem pod wrażeniem artykułu Pani redaktor Anny Matei w ostatnim Tygodniku Powszechnym. To wzorcowy przykład, w jaki sposób z każdego faktu i wypowiedzi można wyprowadzić dowolny wniosek pasujący do założonej tezy. Stworzenie takiego arcydzieła wymaga doskonałej znajomości tematu i sporej inteligencji.
Jestem pod wrażeniem artykułu Pani redaktor Anny Matei w ostatnim Tygodniku Powszechnym. To wzorcowy przykład, w jaki sposób z każdego faktu i wypowiedzi można wyprowadzić dowolny wniosek pasujący do założonej tezy. Stworzenie takiego arcydzieła wymaga doskonałej znajomości tematu i sporej inteligencji. Pozwolę sobie do tej beczki miodu dołożyć jednak łyżkę dziegciu i opisać kilka schematów wnioskowania Pani redaktor. Jeśli w jakiejś sprawie winnych jest więcej, a sumienie wyrzuca zło tylko nielicznym, należy… zaniechać piętnowania tego zła. Wtedy będzie sprawiedliwie – nikt nie będzie miał wyrzutów sumienia, a przynajmniej nie w wyniku naszych wypowiedzi. Prawo nie jest skuteczne. Ciągle część osób je omija, w taki lub inny sposób. Skoro istnieją takie przypadki (mniej lub bardziej liczne), to czy nie żyjemy w hipokryzji? – pyta Pani redaktor. Cóż, dla mnie nie - nie wymagam od prawa stuprocentowej skuteczności ani nie uważam go za rozwiązanie wszelkich problemów. Uważam natomiast, że w wielu kwestiach jest pomocne, głównie dzięki określaniu norm życia społecznego. Normy według Pani redaktor są jednak szkodliwe, ponieważ budzą wyrzuty sumienia u osób, które je przekraczają. Rozwiązania prawne to zbyt mało. Nie wystarczy wymagać, zmuszając do heroicznych wyborów, trzeba sprawić, by wybór dobra nie był heroiczny. Zgadzam się całkowicie. Niemniej żądanie, by każdy, kto oczekuje usankcjonowania normy prawnie coś „namacalnie i konkretnie” zrobił dla każdej osoby, która może mieć problem z jej zachowaniem, jest zwyczajnie niemożliwe do zrealizowania. Nie jestem w stanie pomóc każdemu, mogę jedynie pomóc tym, o których wiem. Mamy tendencję do czarno-białego widzenia świata, tymczasem rzeczywistość jest bardziej skomplikowana – mówi Pani redaktor ustami socjologów. Wniosek brzmi: zło czasem bywa dobrem, albo przynajmniej jest obojętne. By to dostrzec trzeba wyrobienia etycznego, którego – niestety – wiele osób nie ma i cierpi. Najwyraźniej wyrobienia etycznego nie posiadam, skoro odróżniam zło (będące funkcją przede wszystkim faktu) od winy moralnej (która może zależeć od sytuacji czy stanu człowieka). Pamiętam też zasadę wyboru mniejszego zła. Nie ma w niej stwierdzenia, że mniejsze zło w obecności większego staje się automatycznie obojętne lub wręcz dobre. Zło pozostaje złem i powinno przegrać zawsze, gdy na horyzoncie pojawia się dobro. Pozwolę sobie na koniec podać przykład zastosowania wspomnianej zasady. Jeśli by mi polecono wybierać między publicystyką Magdaleny Środy i artykułami podobnymi do tekstu Pani redaktor Anny Matei, zdecydowanie wolę te pierwsze. Przynajmniej nikt – nawet przez pomyłkę – nie uzna ich za katolicki punkt widzenia. Tekst dotyczy artykułu Anny Matei "Kłopoty z zaśnięciem", opublikowanego w najnowszym numerze Tygodnika Powszechnego (z 13 lipca 2008 r.) - Joanna Kociszewska
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.