Henry Nouwen pisząc o kapłanie nazwał go „zranionym uzdrowicielem". Określenie to wskazuje zarówno na bolesną stronę życia księdza, jak i na niezwykle głęboką jego tożsamość i misję. Nouwen twierdzi, że właściwe przeżycie własnego zranienia, pozwala stać się źródłem uzdrowienia dla innych, choć nie zawsze tak się dzieje [2].
Obecnie Kościół potrzebuje ewangelizatorów co najmniej tak samo jak katechetów. Miał rację zmarły niedawno ksiądz Janusz Witkowski, założyciel Katolickiego Stowarzyszenia na Rzecz Wspierania Dzieł Ewangelizacji „Jezus Żyje”, zauważając, że, Kościół dojrzał już do podjęcia i zinstytucjonalizowania wyzwań katechetycznych w formie wydziałów katechetycznych przy kuriach i wprowadzenia katechetyki jako przedmiotu nauczania, ale dzisiaj istnieje równie pilna potrzeba zinstytucjonalizowania ewangelizacji w formie wydziałów ewangelizacji w kuriach biskupich i wprowadzenia teologii ewangelizacji do formacji intelektualnej i duszpasterskiej w seminarium duchownym[10] . Patrząc na rzeczywistość Kościoła w Polsce można odnieść wrażenie, że nowa ewangelizacja prowadzona przez duchownych, której jedną z form jest np. działalność szkół nowej ewangelizacji Redemptoris Misssio, to nadal hobby zapaleńców, którzy do tej posługi nie zostali uformowani w seminarium duchownym, ale poza jego murami. Powyższą tezę potwierdza obojętny stosunek wielu formatorów seminaryjnych do takich narzędzi ewangelizacyjnych jakimi są np. kursy ewangelizacyjne prowadzone przez szkoły nowej ewangelizacji. Często powodem niechęci, lęku lub obojętności wobec dzieł nowej ewangelizacji jest zwykła ignorancja[11] . W powyższym kontekście jawi się pytanie: jeśli pomijamy dane nam przez Ducha Bożego narzędzia ewangelizacyjne, co oferujemy w zamian polskim klerykom? Od dawna pojawiają się głosy, że tzw. ratio studiorum, stanowiące program edukacyjny dla seminariów, wymaga istotnych zmian, które dostosowałyby formację intelektualną do potrzeb współczesnego duszpasterstwa. Jest to niewątpliwie słuszna uwaga, która nadal nie znajduje dostatecznego oddźwięku w decyzjach kompetentnych instytucji kościelnych[12] . Wydaje się jednak, że spory margines swobody mają w tym względzie poszczególne seminaria. Wykłady fakultatywne, tzw. wykłady wspólne dla całego seminarium, konferencje naukowe i sympozja organizowane przez seminaria, zapraszanie kompetentnych wykładowców z innych ośrodków naukowych itp. stanowią szansę rozszerzenia i uzupełnienie formacji intelektualnej alumnów. Nie chodzi tylko o zwiększenie ilości godzin wykładowych, lecz o zaproponowanie takich tematów i form ich prezentacji, które zainteresują kleryków, skłonią do samodzielnego przemyślenia prezentowanych kwestii oraz pomogą im w powiązaniu zagadnień z różnych dziedzin filozofii i teologii z problemami współczesnego świata[13] . Formacja seminaryjna nie pozostaje w izolacji wobec pozostały form działalności Kościoła. Szczególnie mocno jest ona związana z rozumieniem posłannictwa kapłanów i roli, jaką powinni pełnić w Kościele i w świecie. Odczytanie „znaków czasu” dotyczących kapłaństwa hierarchicznego jest więc podstawą dla wyznaczenia kierunków rozwoju formacji seminaryjnej. Być może wciąż w zbyt ograniczonym zakresie Kościół wsłuchuje się w głos samych kapłanów, którzy, znajdując się na „pierwszej linii frontu”, mogą ocenić, czego zabrakło w ich przygotowaniu do podjęcia posługi wynikającej z przyjętych święceń. Odkrywając własne słabości i dzieląc się swoimi doświadczeniami mogliby przyczynić się do wychwycenia niedostatków formacji seminaryjnej. W ten sposób, „zranieni uzdrowiciele” rzeczywiście okazaliby się narzędziem uzdrowienia dla słabości obecnych w formacyjnej działalności seminarium, z którego sami wyszli. Słabości mają z pewnością swój negatywny wydźwięk w życiu człowieka, ale mogą stać się również przestrzenią odnowy. Już Św. Paweł stwierdził, że „moc (…) w słabości się doskonali” (2Kor 2,19). Drogą do przemiany jest przede wszystkim szczere uznanie istnienia tego, co słabe i precyzyjne zlokalizowanie oraz nazwanie słabości. Zmiany strukturalne dotyczące formacji seminaryjne mogą okazać się skuteczne dopiero wtedy, gdy zostaną wyznaczone oddolnie, przez nagromadzone doświadczenia i wyprowadzone z nich wnioski. Należy mieć nadzieję, że Kościół w Polsce zechce odważnie rozeznać i podjąć wyzwania, jakie stoją przed formacją seminaryjną przygotowującą kandydatów do kapłaństwa. Zmniejszająca się liczba kandydatów zgłaszających się do seminariów duchownych w naszym kraju powinna być dodatkowym bodźcem, który zmobilizuje do ponownego przemyślenia całości formacji seminaryjnej: jej istoty, celu, metod i wyzwań, które przed nią stoją. Tekst pochodzi z: Studia Gdańskie XXIII (2008)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.