Lwów nadaje dzisiaj ton Ukrainie. Warto więc obserwować, co się tam dzieje.
Przebywałem tam kilka dni i z różnych spotkań, zarówno z miejscowymi Ukraińcami, jak i Polakami odniosłem wrażenie wielkiej determinacji oraz obawy o dalszy rozwój sytuacji. Powszechna jest świadomość, że na Majdanie rozstrzyga się teraz los kraju, dlatego lwowiacy jadą do Kijowa tysiącami. Ci, którzy nie mogą pojechać, finansowo wspierają demonstrujących na Majdanie. Biorą w tym udział nieraz całe rodziny, pokrywając koszty podróży do Kijowa. O ich determinacji świadczy blokada koszar dwóch jednostek stacjonujących we Lwowie, aby władzy nie udało się wyprowadzić żołnierzy do tłumienia buntu w Kijowie. Jeden z duchownych greckokatolickich opowiadał mi, że niedawno został poproszony o odprawienie nabożeństwa dla blokujących koszary. Wkrótce okazało się, że pomimo mrozu przyszło kilka tysięcy osób, zdeterminowanych i gotowych nie ustępować nawet przed siłą.
W mieście wspomina się pochodzącego ze Lwowa Jurija Werbyckiego, którego zmasakrowane zwłoki znaleziono w lesie pod Kijowem. W różnych miejscach wiszą klepsydry upamiętniające go. Z kolei przed wejście do katedry ormiańskiej umieszczono zdjęcia Serhija Nihojana, młodego Ormianina, który zginął w starciach przy ul. Hruszewskiego. Lwowski „Majdan” znajduje się przy jednej z głównych promenad miasta, na Prospekcie Wolności (dawnych Wałach Hetmańskich), nieopodal pomnika Tarasa Szewczenki. Jeszcze niedawno przed stojącą tam scenę przychodziły tysiące ludzi, dzisiaj plac świeci pustkami. 23 stycznia do gabinetu przedstawiciela władzy centralnej, szefa administracji obwodowej ( odpowiednik wojewody) Oleha Salo wpadł tłum demonstrantów z żądaniem dymisji i on ją podpisał. Dzisiaj budynek, (przed wojną Urząd Wojewódzki) nie wzbudza emocji. Otacza go symboliczny kordon, zrobiony z belek i opon samochodowych. Ale to tylko barwny rekwizyt, a nie świadectwo rewolucji, gdyż pilnująca budynku milicja jest po stronie opozycji. Po zajęciu przez demonstrantów budynków administracji rządowej w wielu miastach na Zachodniej Ukrainie, podział kraju na część podległą prezydentowi Janukowyczowi oraz rejony opanowane przez opozycję, pogłębił się.
W centrum Lwowa stoją dwa namioty, otoczone drewnianym ogrodzeniem. Pomimo przejmującego mrozu, było poniżej 10 stopni mrozu, kręciła się tam grupa młodych ludzi. Nad nimi powiewa, obok flagi narodowej, czerwono-czarna flaga upowska. We Lwowie nacjonaliści zawsze mieli silne pozycje. W 2010 r. w wyborach samorządowych zwyciężyła nacjonalistyczna Partia Swoboda, a jej przywódca Oleh Tiahnybok jest jednym z trzech liderów Majdanu. Dlatego w mieście obok flag narodowych, widać także sztandary partyjne „Swobody”, przedstawiające dłoń, symbolizującą Tryzub, herb Ukrainy. Duchowymi opiekunami opozycji we Lwowie są przede wszystkim księża z Kościoła greckokatolickiego, obecni także w Kijowie. Ważną rolę w protestach odgrywają również studenci z Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu (greckokatolickiego) we Lwowie. Kościół katolicki obrządku łacińskiego trzyma się z dala od bieżącej polityki. Księża nie przyjęli zaproszenia, aby prowadzić modlitwy na scenie lwowskiego „Majdanu”. Za to w łacińskiej katedrze prowadzona jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu w intencji pokojowego rozwiązania konfliktu.
Na lwowskich wiecach, podobnie jak na kijowskim Majdanie stale rozbrzmiewa okrzyk: "Sława Ukrainie - Herojam Sława", który Polakom musi kojarzyć się jak najgorzej. Podczas wojny był oficjalnym pozdrowieniem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), odpowiedzialnej za rzeź Polaków na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej. Kiedy o to pytałem abpa Mieczysława Mokrzyckiego, lwowskiego metropolitę obrządku łacińskiego przyznał, że z niepokojem obserwuje aktywność radykalnych środowisk. W odwoływaniu się do haseł nacjonalistycznych dostrzega brak edukacji historycznej i pogłębionej refleksji nad własną historią. Trudno mu także przejść obojętnie obok incydentu z atakiem na pasażerów polskiego autobusu, zatrzymanego przez podchmielonych wyrostków pod Lwowem. Jeden z nich, grożąc użyciem siły, domagał się , aby pasażerowie wraz z nim krzyczeli „Sława Ukrainie”. Chciałbym wierzyć – mówi arcybiskup – że był to tylko chuligański wybryk. Przed ferowaniem pochopnych opinii przestrzega jednak Myroslav Marynowicz, wicerektor uniwersytetu katolickiego , a w czasach sowieckich jeden z liderów ukraińskiej Grupy Helsińskiej. Blisko 10 lat spędził w łagrach i na zesłaniu.
- Majdan nie jest nacjonalistyczny, przekonuje. Proszę zwrócić uwagę, kto tam zginął – Białorusin i Ormianin. Majdan nie jest także antyrosyjski, co najwyżej antyputinowski, gdyż to polityka gospodarza Kremla niesie dla Ukrainy największe zagrożenia. Problem jest szerszy, dodaje. Bandera jest częścią naszej historii. Trzeba się z dziedzictwem radykalnego nacjonalizmu rozliczyć, ale może to zrobić dopiero demokratyczne państwo. Teraz, kiedy suwerenność Ukrainy jest przez Rosję zagrożona, nikt nie będzie toczył polemik wokół Bandery, ale z pewnością nie ma to żadnych antypolskich odniesień, podkreśla Marynowicz. Tylko, że takie postawy mogą w przeszłości być różnie wykorzystane. Tym bardziej, że marazm rozmów opozycji na Majdanie, sprzyja ich radykalizacji.
- Jak długo można stać na mrozie i wysłuchiwać, że Janukowycz znów nam coś obiecał i nie dotrzymał, mówi mi Ihor, chłopak ze lwowskiego Majdanu, który właśnie wrócił z Kijowa i zamierza trochę się w domu ogarnąć, aby tam zaraz wrócić. - A co można robić, jak nie rozmawiać z nim, pytam. - To można, odpowiada, wskazując na stojący obok niebieski pojemnik na śmieci, na którym naklejony jest wizerunek prezydenta Ukrainy z pętlą na szyi. – My chcemy robić rewolucję narodową, dlatego nad naszymi namiotem powiewa czerwono-czarna flaga UPA, dodaje. Polacy ze Lwowa przyznają, że żadnych antypolskich gestów dotąd w mieście nie było, ale skojarzenia z symboliką UPA oraz „rewolucją narodową” wywołują najgorsze wspomnienia. Prawdą jest, że Ukraińcy to młody naród, kształtujący dopiero swoją narodową tożsamość. Tym bardziej więc trzeba otwarcie rozmawiać z nimi o faktach, które muszą nas niepokoić. Pamiętając przy tym, że niepodległa Ukraina wzmacnia naszą suwerenność, a na naszych konfliktach , zawsze wygrywała Rosja.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.