To było kolejne czuwanie modlitewne młodzieży w sanktuarium MB Wspomożenia Wiernych w Oświęcimiu. Tym razem było też krokiem w przygotowaniach do Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku, a gościem spotkania była s. Anna Bałchan.
- Macie wokół siebie wiele przejawów różnych wartości. To może być miłość, rodzina, praca. Najważniejsza jest jednak strefa zero: ta najbliższa was i przeznaczona tylko dla Pana Boga. Jeśli tą najważniejszą przestrzeń wypełni jakaś nawet ważna i dobra sprawa, będzie źle, bo pozmienia się właściwa kolejność i pogubicie się w życiu. Człowiek widzi wtedy wszystko ze złej perspektywy i to może popchnąć go do zła. Gdy człowiek uzna na przykład, że miłość jest wszystkim, to odrzucenie jego uczucia przez drugą osobę może skończyć się nawet zabójstwem - ostrzegała s. Anna, zachęcając do rozpoczęcia przygotowań od właściwego ustawienia hierarchii wartości, którymi człowiek kieruje się w życiu.
Na co dzień s. Anna pomaga kobietom, które stały się ofiarami przemocy i handlu ludźmi. Opowiadając o ich bolesnych doświadczeniach, mówiła o cudach duchowego odrodzenia, których była świadkiem.
- Nieraz jestem bezradna, ale wiem, że Bóg może wszystko i bez Jego pomocy niczego bym nie zdziałała. Jestem businesswoman i mój biznes widzę w tym, że mogę tu być i mówić wam o tym, że Bóg dotyka ludzkich serc - mówiła.
Bóg może wszystko
- Ta historia zaczęła się na pozór niewinnie. 30-letnia kobieta, matka dwójki dzieci, nie miała pracy, mąż również. Wtedy została agentką firmy, która pożycza na szybko pieniądze. Jednak po pewnym czasie ją okradziono i musiała oddać tę brakującą kwotę. Szukała rozwiązań i zdesperowana trafiła w gazecie na ogłoszenie o pracy za granicą. Pomyślała: "Popracuję jakiś czas i odrobię te długi. A może mąż też coś znajdzie...". Miała pracować jako pomoc w kuchni. Pojechała do Berlina, tam już na nią czekali. Zjadła kolację i... straciła przytomność. Kiedy się obudziła, nie miała już swojego telefonu, ubrań, paszportu. Poprzez przemoc, bicie i gwałt szybko nauczono ja posłuszeństwa. Przez prawie 2 lata była niewolnicą, zamkniętą i wykorzystywaną. Czas obliczała, robiąc kreski pomadką do ust, żeby wiedzieć, jaki jest dzień. Po dwóch latach, podczas większej imprezy, udało się jej uciec. I poszła do domu piechotą. Wycieńczona, z amnezją, bez świadomości, jak się nazywa i czy ma rodzinę została znaleziona na ulicy w Polsce. Trafiła na policję, znaleziono jej rodzinę, ale ona nie była w stanie z nikim się komunikować. Jej trauma związana z tamtymi przeżyciami była ogromna. Kiedy słyszała czyjeś kroki, uciekała i chowała się w kącie, z podkulonymi pod brodą nogami, jak mała dziewczynka, i przestraszona trzęsła się cała. W niewoli często była bita po głowie i mimo wielu miesięcy leczenia jej stan się nie poprawiał. Zachowywała się jak osoba po wylewie krwi do mózgu - od nowa musiała się wszystkiego uczyć, nawet czytania i pisania. Brak było jednak znaczącej zmiany i myśleliśmy wszyscy, że tak już zostanie... - wspomina s. Anna.
Kobieta bała się wciąż wszystkiego. Nie wychodziła do sklepu czy autobusu. Do kościoła też. "Ja wiem, że jestem w domu sióstr, ale się boję" - tłumaczyła.
- Mówiła mi kiedyś, że czuje się taka brudna, grzeszna. I przyszedł ksiądz, i ona przystąpiła do spowiedzi. A kiedy wyszła po tej spowiedzi, była cała rozjaśniona. "Proszę siostry - mówiła rozpromieniona - jestem wolna! Żyję!".
Bóg dał jej wolność i od tego momentu z dnia na dzień zaczęła zdrowieć - rozmawiać, uśmiechać się. To było coś cudownego, prawdziwe ozdrowienie. Potem zaczęła na nowo odzyskiwać miejsce w rodzinie, rozmawiać z mężem, dziećmi, z rodzicami.
- Widziałam to na własne oczy - coś, co według medycyny, nie było możliwe - mówiła s. Anna, a jej radość udzielała się młodym słuchaczom.
Zaufaj Panu!
Na potwierdzenie opowiedziała też własną historię, z dzieciństwa, kiedy - jako dziecko urodzone z rozszczepionym podniebieniem i zajęczą wargą - skazywano ją na życie niepełnosprawnej osoby, która nigdy nie będzie prawidłowo mówić.
- To, że jestem przed wami i mówię do was, zawdzięczam Bogu. Lekarze doradzali rodzicom, by oddali mnie do ośrodka dla dzieci upośledzonych. Długo uczyłam się mówić. Przez wiele lat się nie odzywałam. O śpiewaniu nikt nawet nie śmiał marzyć. Gdy Bóg dał mi wolność, poczułam się jak księżniczka, a sami widzicie, dziś buzia mi się nie zamyka. Czuję się szczęśliwa i spełniona - mówiła z uśmiechem, a chwilę później, z gitarą w rękach, pokazywała, jak pięknie potrafi śpiewem chwalić Boga i zachęcała młodych piosenką "Zaufaj Panu już dziś!".
Burzliwe brawa, jakimi młodzi odpowiadali na pytanie: "Wierzycie?" oraz wzruszające, ale też pełne żartobliwych dygresji i dynamicznego śpiewu świadectwo siostry Anny, były najlepszym świadectwem, że oświęcimska młodzież z energią wkroczyła w przygotowania do ŚDM 2016.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.