Masakra setek cywilów w Sudanie Południowym jest" obrzydliwością " i "zdradą narodu" przez ich przywódców - skomentował Biały Dom wydarzenia z zeszłego tygodnia, do jakich doszło w Bentiu w Sudanie Południowym. W ataku rebeliantów lojalnych wobec byłego wiceprezydenta Rieka Machara zginęło ok. 200 cywilów a ponad 400 osób zostało rannych.
Rebelianci zaprzeczają oskarżeniom i raportowi ONZ. Bentiu jest stolicą bogatego w złoża ropy naftowej Unity State, obszaru który już kilkakrotnie przechodził "z rąk do rąk" podczas trwania konfliktu. Kontrola pól naftowych ma zasadnicze znaczenie i jest główną przyczyną konfliktu, gdyż 90% dochodów kraju, pochodzi z eksploatacji złóż.
Masakra w Bentiu to jedna z największych masakr cywilów od początku konfliktu, który na nowo wybuchł 15 grudnia 2013 r. pomiędzy żołnierzami prezydenta Salvy Kiira z ludu Dinka, a oddziałami popierającymi Rieka Machara z ludu Nuerów.
Konflikt szybko rozprzestrzenił się na prawie cały obszar kraju. Towarzyszyły mu liczne okrucieństwa na tle etnicznym wobec ludności cywilnej. Styczniowe porozumienie o zawieszeni broni zawarte w Addis Abebie (Etiopia), 23 stycznia, nie przyniosło rezultatu.
Dotychczas już ponad milion mieszkańców Sudanu Południowego opuściło swoje domy, uciekając przed rebeliantami.
USA jest również zbulwersowane zbrojnym atakiem dokonanym w zeszłym tygodniu na oboż ONZ w Bor w stanie Jonglei, gdzie co najmniej 58 osób zostało zabitych.
W Sudanie Południowym stacjonuje obecnie ok. 8500 żołnierzy sił pokojowych ONZ.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.