Tuarescy separatyści z Ruchu Wyzwolenia Narodowego Azawadu przypuścili w weekend atak na miasto Kidal na północnym wschodzie Mali, zabijając ośmiu żołnierzy, atakując budynki władz i porywając 30 osób - poinformowały w niedzielę malijskie władze.
Atak został najwyraźniej sprowokowany przez wizytę w Kidal nowo mianowanego premiera Moussy Mary; uwydatnił wrogość w regionie do władz centralnych i wzbudził dalsze wątpliwości co do możliwości pojednania - zauważa Reuters.
Tuaregowie zaatakowali w sobotę rano, kiedy przedstawiciele lokalnych władz zebrali się w siedzibie gubernatora, żeby spotkać się z Marą. Premier został jednak w koszarach, a w niedzielę opuścił Kidal.
Starcia trwały przez cały dzień. W ich wyniku 8 żołnierzy zginęło, a 25 zostało rannych. Po stronie rebeliantów było 28 ofiar śmiertelnych i 62 rannych. Obrażenia odniosło również 21 żołnierzy sił pokojowych ONZ.
Ministerstwo obrony poinformowało, że malijskie wojsko odbiło z powrotem wszystkie budynki administracji publicznej w Kidal, oprócz biura gubernatora. Nie wiadomo, gdzie przetrzymywani są zakładnicy. Waszyngton wezwał do ich natychmiastowego uwolnienia, a także obie strony do powstrzymania się od przemocy.
"Rząd uznaje ten niewyobrażalny i tchórzliwy atak za wypowiedzenie wojny" - oświadczyły z kolei władze w Bamako.
Mali, przy znacznej pomocy z zagranicy, usiłuje przezwyciężyć skutki dwóch kryzysów politycznych z roku 2012, które zakończyły się odsunięciem prezydenta od władzy przez armię oraz okupacją znacznych terenów na północy kraju przez ugrupowania związane z Al Kaidą.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.