Św. Maksymilian Kolbe wyprasza nam moc do dawania świadectwa wiary. W czwartek jest rocznica jego śmierci.
Szczególnie wzruszające świadectwo duchowej troski przekazuje z kolei Wilhelm Żelazny, młody chłopak z Chorzowa, osadzony w obozie w celu „resocjalizacji”:
- Po skatowaniu mnie miałem połamane żebra i ciężko rozchorowałem się na płuca. Lekarz wprowadził mi do rany gumową rurkę, którą wyciekała ropa. Ciężka praca w wodzie, głód, rany po pobiciu i pogarszający się stan zdrowia spowodowały moje zmuzułmanienie, brak chęci do życia i całkowite załamanie psychiczne. Postanowiłem pójść na druty. Zwierzyłem się z tego koledze więźniowi. Kolega ten powiedział mi, że zanim to zrobię, powinienem porozmawiać z księdzem, który mnie pocieszy. Skontaktował mnie z bratem Maksymilianem Kolbe. Ten długo ze mną rozmawiał i na koniec wyciągnął woreczek umocowany po wewnętrznej stronie obozowej bluzy pod pachą, w którym znajdował się porwany różaniec. Wręczył mi go mówiąc, że mi go udostępnia na pewien czas, abym go odmawiał, co mi doda sił i podniesie mnie na duchu. Powiedział mi również, że brakuje w nim kilku paciorków zniszczonych przez gestapowca na Pawiaku, lecz te brakujące mam również odmawiać. W woreczku znajdowały się również resztki zniszczonych paciorków, które brat Maksymilian troskliwie pozbierał z podłogi celi na Pawiaku. Kiedy po pewnym czasie w znacznie lepszym stanie poszedłem oddać różaniec, okazało się, że brat Maksymilian poszedł do bunkra na śmierć głodową. W ten sposób różaniec pozostał u mnie. 14. kwietnia 1942 r. zostałem z obozu zwolniony.
Ks. Jacek M. Pędziwiatr /Foto Gość Różaniec św. Maksymiliana. Różaniec ojca Kolbego, ocalony przez Wilhelma Żelaznego, jako bezcenna relikwia przechowywany jest dziś w oświęcimskim kościele świętego Maksymiliana.
Podczas kanonizacji Jan Paweł II mówił, że Maksymilian nie umarł, ale oddał życie. Za kogo? Za brata. Za braci - trzeba rzecz ująć ściśle. Bóg jeden raczy wiedzieć ile istnień, prócz Franciszka Gajowniczka, uratował ojciec Kolbe w Auschwitz. W relacjach współwięźniów jawi się jako przykład, iż życie za bliźniego można oddać nie tylko całkowicie, gwałtownie, na raz, w jednym momencie i w całości, ale systematycznie, wytrwale - nie oddać, ale oddawać, budząc nadzieję, pobudzając do miłości, odrzucając nienawiść.
- Maksymilian oddał życie za jednego, ale wszystkim przywrócił poczucie godności i wartość ich człowieczeństwa - mówią zgodnie współwięźniowie. To doskonała szkoła dla nas, jak w codziennym życiu - pociechą, umacnianiem nadziei i pobudzaniem do miłości, możemy oddawać życie nasze tym, którzy są tuż obok, na wyciągnięcie dłoni.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.