Dziewczynom nie szkoda przesuszonych słoną bryzą włosów i paznokci, chłopcom - obtłuczonych żeber. Wszyscy kochają ten sport za relaks i adrenalinę. Kitesurfing.
Porozkładane na piasku kolorowe płachty suszą się przed następnym ruszeniem w morze. To latawce, mające za zadanie utrzymać pędzącego po falach kitesurfera. Zawodnicy odziani w piankowe kombinezony pochylają się nad poplątanymi linkami. Flaga w biało-czerwone pasy powstrzymuje kolejny start, łopocze nad wielobarwną plażą. Pretendenci do tytułu Mistrza Europy w Kitesurfingu czekają na lepszy wiatr.
Za tym wiatrem trzeba się czasem najeździć. Zawodnicy podróżują za nim po całym świecie. Magdalena Węgielnik, przedstawicielka organizatorów, a zarazem trenerka sportów wodnych, przekonała jednak świat, żeby tym razem podążył za wiatrem do Mielna. - Trzeba było trochę szczęścia, jeszcze więcej ciężkiej pracy, ale najbardziej przekonujące było to, że mamy świetnych zawodników, plasujących się w światowej pierwszej dziesiątce. Toteż inni ciągną do nas, chcą zobaczyć w jakich warunkach trenujemy, podpatrzeć, co powoduje, że nasi są najlepsi - mówi, kątem oka rozglądając się po plaży, czy wszystko jest w porządku, czy niczego nie brakuje.
Tę troskę się czuje. Maks Żakowski, kiter pochodzący z Koszalina, słyszy same pochwały od kolegów z zagranicy. - Bardzo podoba im się Polska, nasza plaża, to jak te zawody są zorganizowane, a są zorganizowane na naprawdę wysokim poziomie. Trochę ich nasz chłód zadziwił, ale dają radę. Ubierają grubsze pianki - mówi z uśmiechem, choć sam stoi w piankowym kombinezonie o krótkich rękawach i nogawkach.
Agnieszka Grzymska z Łodzi to jedyna Polka startująca w zawodach. Twierdzi, że kitesurfing jest nie tylko dla chłopców. - Nie jest tak ciężki jak windsurfing czy inne klasy żeglarskie, a ma podobne prędkości i zasady. Jest to najłatwiejsza dyscyplina żeglarska dla kobiet - mówi. Jest wysoka i szczupła i właśnie to, jak mówi, pomaga jej w tego typu surfowaniu, przy którym nie potrzeba mieć specjalnej muskulatury.
Katarzyna Matejek /Foto Gość Miasteczko żeglarskie rozlokowane jest w Mielnie na plaży w pobliżu apartamentowca Dune (zejście od ulicy Pionierów) Siedemnastoletnia Emile Mazeikaite, jest dużo drobniejsza. Jeszcze niedawno nie mogła startować w poważniejszych zawodach, bo była zbyt... lekka. Mokre włosy oplatają jej szczupłą twarz. - Dziewczyny mają wielkie szanse w tym sporcie, powinny nie obawiać się ruszyć w morze. Mogą nawet prześcignąć chłopców! - mówi zadziornie. Przyjechała z Litwy, z Wilna. Startowała w wielu zawodach dla młodszych zawodników, na których zajmowała czołowe miejsca, te w Mielnie są pierwszym startem w mistrzostwach Europy. - Walczę o to, a by po prostu ukończyć dystans. Żeby zmieścić się w czasie kontrolnym.
Maks nie wyobraża sobie życia bez morza. - Złapałem bakcyla sportów wodnych po dziadku i tacie, którzy sami byli surferami. Zacząłem się tym interesować, poświęcać na to cały swój wolny czas. A potem… wystartowałem w pierwszych zawodach.
Dziś ma większe ambicje. - Moim celem jest medal, ale jak na razie jestem na piątej pozycji. Konkurencja jest bardzo silna, ale droga do medalu jeszcze jest otwarta. Chciałbym zaprezentować się jak najlepiej, szczególnie tutaj na moim akwenie.
Andrzej i Jolanta Obtułowicz z Żywca przyjechali do Mielna na pierwsze dwa tygodnie września. Obserwują Mistrzostwa Europy od pierwszego dnia. - Jadąc tutaj nie wiedzieliśmy nic o zawodach. Jesteśmy zadowoleni, bo dzięki temu można ciekawiej spędzić czas.
Ile można chodzić po głównej ulicy? - dodaje jego żona, siedząca na wózku inwalidzkim. - A tu, z promenady, jest na co popatrzeć. Siedzimy i czekamy, co będzie się działo.
Maks, Agnieszka, Emile i ponad sześćdziesięciu innych zawodników będą się zmagać z morzem i sobą nawzajem do niedzieli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.