List otwarty do Marcina Wójcika, autora tekstu „Intymny dziennik kleryka”.
Panie Redaktorze Marcinie,
Przeczytałem Pana tekst zamieszczony w „Dużym Formacie”. Od razu chcę wyjaśnić, że zrobiłem to tylko dlatego, że ktoś mi go podsunął z zapytaniem, ile w tym tekście jest prawdy.
Właściwie takich „dzieł” nie trzeba czytać, bo należą one do tego „gatunku” dziennikarskiego, który ma niewiele wspólnego z opisywaną rzeczywistością, a treść służy tylko potwierdzeniu tezy zleconej przez kogoś lub postawionej przez autora zanim zaczął zbierać materiały dziennikarskie. Taka „twórczość” jest często wytworem wyobraźni, przyprawionej co najwyżej szczyptą prawdy.
Z Pana tekstu płynie przesłanie, mniej lub bardziej zawoalowane, że klerycy krakowskiego seminarium duchownego to homoseksualiści, pijacy, donosiciele, złodzieje, intelektualne miernoty, idące do kapłaństwa tylko po to, aby ułożyć sobie życie. A przełożeni to półgłówki o mentalności twórców wojskowej fali.
O jakim seminarium Pan pisze? Na pewno nie o obecnym. Pana dwaj rozmówcy (fikcyjni?), będący bohaterami „dziennika intymnego” mówią o swoich przełożonych, że mianował ich kard. Macharski. Takich w krakowskim seminarium już nie ma.
Poza tym, Dawid i Konrad (imiona zmienione) byli ponoć w seminarium w czasach pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Której? Nie wiadomo. To oznacza, że dla Pana nie istnieją jakieś ramy czasowe, w których można umieścić opisywane negatywne zjawiska w szeregach przyszłych duchownych. Z tego wnioskuję, że w tym tekście nie chodzi o prawdę.
Przesłanie „dziennika intymnego”, jakie ma dotrzeć do ludzi jest takie, że w seminariach było, jest i będzie źle. A klerycy, czyli kandydaci do kapłaństwa, od samego początku są poddawani praniu mózgu. To dlatego uważam, że mam prawo do napisania tego listu otwartego, gdyż ja też byłem klerykiem krakowskiego seminarium w czasach, gdy Jan Paweł II przyjeżdżał do Polski. I chcę z całą mocą podkreślić, że bardzo się Pan myli w swej ocenie.
Pana tekst jest jak pisanie o ciemnej stronie księżyca, z jednoczesnym pomijaniem drugiej strony. Zaręczam, że na każdym roczniku bez trudu można znaleźć wielu kleryków, a nie tylko pojedyncze jednostki, którzy są wysokich lotów intelektualnych, nie mają skłonności homoseksualnych, są rozmodleni i zakochani w Panu Bogu, pragną Mu służyć i jego Ludowi. A oprócz tego są dojrzali emocjonalnie, panujący nad sobą, odróżniający miłość od seksu i pożądania. Ale czy interesuje Pana taki obraz seminarium? Gdyby Pan szukał prawdy, i chciał ją opisywać w dziennikarskiej pracy, to powinien Pan napisać za tydzień drugi tekst o klerykach, którzy na wzór papieża Jana XXIII pisali „dziennik duszy”, z którego bije czystość serca, umiłowanie Boga i pragnienie świętości, teraz zaś są duchownymi najwyższych lotów. Jednak nie czarujmy się, Duży Format tego nie kupi, prawda?
Cały problem, Panie Marcinie, leży w tym, że Pana spojrzenie na seminarium jest jednostronne, i nie waham się stwierdzić zionące niechęcią do duchowieństwa. Wiem, że w obronie własnej będzie Pan argumentował, że nie mam prawa tak Pana oceniać, jednak ocena moja wynika z analizy pańskiego tekstu. Ileż w nim ukrytego jadu pod adresem biskupów, którzy rzekomo są chamscy i rozwiąźli; ileż kontestacji instytucji seminarium i metod formacji przyszłych duchownych. Na koniec nasuwa mi się jedno pytanie: komu i czemu służą takie publikacje?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.