W siedemdziesiątym którymś roku, na zimowisku w Warszawie, pani Anna zadała nam „retoryczne” pytanie, czy chcielibyśmy pójść do Teatru Polskiego na przedstawienie czy do kina.
Co bóło w tasi pani Anny? - przeczytaj ten list po śląsku
Wszyscy odpowiedzieli, że oczywiście idziemy do teatru, gdyż do kina możemy się wybrać w Siemianowicach. Tylko jeden chłopak wyskoczył jak Filip z konopi z poglądem, iż lepiej pójść do kina. Natychmiast wszyscy spojrzeli na niego tak, że się poczuł jak ktoś, kto wjechał w ulicę jednokierunkową pod prąd.
Około trzydzieści lat później pani Anna powiedziała mi, że ten kolega został kierowcą wielkich ciężarówek, i to nie bylejakim kierowcą, a najlepszym - znającym języki obce, umiejącym sobie zawsze poradzić, takim, na którym można polegać.
Śp. Anna Szanecka zawsze chwaliła swoich wychowanków, wszystkich bez wyjątku. W 2014 r. 12 listopada przypada piąta rocznica jej śmierci.
Sądzę, że wobec Audytorium Wszystkich Świętych jesteśmy przez panią Annę nadal niezmiennie chwaleni...
Mieć czy być?
Zapytany, kto przez swoje życie na Śląsku najpiękniej pokazał, czy ważniejsze dla człowieka jest „mieć czy być?”, wskazałbym bez wahania naszą instruktorkę zespołu turystycznego w Młodzieżowym Domu Kultury im. dr. Henryka Jordana w Siemianowicach Śląskich, wybitną wychowawczynię młodzieży, nauczycielkę łaciny i języka francuskiego w siemianowickich szkołach średnich – śp. Annę Szanecką. I nie czyniłbym tego li tylko po znajomości, choć istotnie chodzi tu o znajomość co najmniej czterdziestosześcioletnią.
Marek Urlik Turyści z „Jordanu” w Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich - rok 1972 Zasługi pani Anny zostały docenione przez całe Siemianowice Śląskie, które w 1992 r. nadały jej tytuł Honorowej Obywatelki tego miasta. Publikacje na jej temat, początkowo w zasadzie jedynie siemianowickie, zyskują z czasem coraz szerszy zasięg. Moim zdaniem postać pani Szaneckiej winna stać się powszechnie znana nie tylko w Siemianowicach, lecz wszędzie, zaś najbardziej na jej ukochanym Górnym Śląsku.
Dzięki internetowi możliwe jest natychmiastowe zaczerpnięcie informacji o pani Annie, gdyż trochę tych materiałów już się zebrało. Chciałbym tu przede wszystkim opisać, jak pani Szanecka potrafiła zawładnąć wyobraźnią młodych ludzi z przemysłowych Siemianowic po to, by zagadnienia znane z literatury uczynić czymś znajomym oraz by zinterpretować historię jako coś ludzkiego i własnego. W jej opowiadaniach najciekawsze były zdarzenia zaczerpnięte z życia jej niezwykle interesującej rodziny, która zajmowała wysoką pozycję wśród najznakomitszych postaci kultury polskiej i śląskiej.
Pastwiska
W 1963 r. rodzice wysłali mnie po raz pierwszy na trzytygodniowe kolonie letnie do Pastwisk koło Cieszyna. Wprawdzie był tam ze mną także mój o cztery lata starszy brat, ale pierwszy raz to pierwszy raz i dziecko bywa w takich sytuacjach nieco wystraszone. Wychowawczynią mojej grupy była właśnie pani Anna Szanecka, która na spacerze po miejscowych łączkach i górkach zdradziła się, iż dopiero co przeczytała opasłą książkę o Napoleonie. Od tej chwili sytuacja pani Anny nie była łatwa, gdyż przez trzy tygodnie przy każdej okazji prosiłem ją, aby mi jeszcze poopowiadała o tym Napoleonie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.