- To nie jest zwykła wyprawa – mówi Marek Kamiński o swojej pielgrzymce do Santiago de Compostela. Kolejnym przystankiem na drodze do grobu św. Jakuba był Koszalin.
Znany podróżnik dotarł do miasta, w którym dorastał i którego jest honorowym obywatelem od wczoraj wieczorem. Na chwilę modlitwy zatrzymał się w szensztackim sanktuarium na Górze Chełmskiej, gdzie zawierzył swoją rodzinę opiece Matce Boskiej Trzykroć Przedziwnej i prosił Ją o pomoc w dalszej wędrówce.
- Bardzo zależało mi na tym, żeby być na Górze Chełmskiej, w sanktuarium, w miejscu świętym. Chciałbym, żeby ludzie ruszali na pielgrzymki, niekoniecznie do samego Santiago de Compostela, ale wędrowali chociaż tym pomorskim odcinkiem. W tym wędrowaniu można wiele zyskać, spotkać wspaniałych ludzi. Nie trzeba być do tego Markiem Kamińskim. Wystarczy się otworzyć na tę drogę – przekonuje pielgrzym.
Choć camino to pielgrzymka samotna i główną część drogi pan Marek rzeczywiście pokonuje w pojedynkę, na etapie łączącym Darłowo z Koszalinem towarzyszyła mu piątka piechurów.
– To dla mnie niesamowity zaszczyt, że mogłem przejść razem z nim te kilometry i mieć chociaż taki maleńki udział w tej wyprawie – nie kryje Jacek Kowalski z Darłowa. Jak przyznaje pomysł na to, by wyruszyć na camino choć na jeden dzień był zupełnie spontaniczny.
– Potrzebowałem chyba godziny czasu, żeby po spotkaniu z Markiem podjąć decyzję, ze wyruszam rano razem z nim. Chociaż ten jeden dzień mam możliwość wziąć udział w niezwykłej wyprawie ze wspaniałym człowiekiem – mówi wzruszony i szczęśliwy z udziału w przedsięwzięciu.
Po krótkiej wizycie na Górze Chełmskiej Marek Kamiński dotarł do Domu Miłosierdzia, w którym zaplanował zatrzymać się na nocleg.
Mimo zmęczenia czterdziestokilometrową marszrutą spotkał się także z koszalinianami, którzy tu na niego czekali. Wieczorne spotkanie przyciągnęło dużą grupę zainteresowanych spotkaniem z podróżnikiem-pielgrzymem. Wśród nich byli także pracownicy firmy pana Marka, działającej w Koszalinie, którzy czekali na niego z wielkim transparentem i… urodzinowym tortem. Kilka dni temu polarnik świętował bowiem swoje urodziny. Oczywiście na pielgrzymim szlaku.
Podczas spotkania Marek Kamiński opowiadał o pomyśle wybrania się do Santiago de Compostela. Wyprawa nosi nazwę „3 Biegun”. Mimo, że nie jest tak ekstremalna jak zdobycie obydwu biegunów w jednym roku, jak zapewnia wcale nie należy do łatwych.
- Polega na tym, aby wyruszyć od „bieguna rozumu”, czyli grobu Immanuela Kanta w Kaliningradzie do „bieguna wiary”, jakim jest grób św. Jakuba w Santiago de Compostela w Hiszpanii. Początkowo plan był bardziej na wyprawę niż na pielgrzymkę. Człowiek ma w sobie jakąś taką cenzurę, zastanawia się, czy wypada mówić o Bogu, bo to tak intymna sprawa. Trochę się sam cenzurowałem: lepiej brzmi wędrowiec niż pielgrzym. Musiałem do tego dojrzeć i myślę, że jestem teraz bardziej pielgrzymem niż przed wyruszeniem w drogę – mówi o swojej wędrówce.
Jak zaznacza camino to wyjątkowa droga, którą mierzy się nie tylko pokonanymi kilometrami, ale też przebytą odległością do drugiego człowieka i do Pana Boga.
– Powoli zaczynam to czuć, ale potrzebuję trochę spokoju, żeby to wszystko w sobie poukładać. Może po minięciu polskiej granicy będzie trochę więcej na to czasu, chociaż teraz bardzo cieszę się z tych wszystkich spotkań z ludźmi, które mam na szlaku. Dużo od nich dostaję, ale i staram się ich obdarować tym, czym mogę – opowiada.
Dzisiaj, po króciutkim spotkaniu przy koszalińskim ratuszu z prezydentem miasta i przyklęknięciu na moment w katedrze, Marek Kamiński wyruszył w dalszą drogę. Humoru pielgrzymowi nie popsuła niezbyt sprzyjająca aura.
- Nie jest źle. Mogłaby być zawierucha i ściana deszczu. Na biegunie było dużo gorzej – przyznaje ze śmiechem, choć jak dodaje przebyte kilometry już dają mu się we znaki.
- Ciężko jest codziennie robić po 40-60 kilometrów. Nie wiem, jak będzie się dalej układać droga. Nie wiem nawet, czy dam radę ją pokonać i osiągnąć cel. Ale bardzo bym chciał - dodaje.
Zanim opuścił miasto w asyście odprowadzających go do rogatek sportowców ze stowarzyszenia miłośników biegania SFX - Rozbiegany Koszalin, podróżnik zajrzał jeszcze do zakładu karnego. Opowiadał tu osadzonym o własnych doświadczeniach, o motywacji i dążeniu do osiągania celów.
- Dowiedziałem się, że we Francji Droga św. Jakuba związana jest z resocjalizacją więźniów i pomyślałem, że więzienia powinny tez znaleźć się na moim szlaku. To jakiś dodatkowy wysiłek, ale chciałem się go podjąć – wyjaśnia Marek Kamiński.
Do grobu św. Jakuba zostało mu jeszcze, bagatela, ok. 3,5 tys. kilometrów. Trasę pielgrzyma, informację o spotkaniach i wrażenia z miejsc, w których się zatrzymuje można śledzić na stronie internetowej: http://3biegun.kaminski.pl/
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na prezent dla pary młodej goście chcą przeznaczyć najczęściej między 401 a 750 zł.
To opinia często powtarzana przed mającymi się dziś odbyć rozmowami pokojowymi.
„Przedwczesne” jest obecnie rozważanie ewentualnej podróży papieża Leona XIV na Ukrainę
Ponad 200 operacji prenatalnych rozszczepu kręgosłupa wykonano w bytomskiej klinice.