Adopcja po katolicku

W Polsce w domach dziecka przebywa obecnie ok. 20 tys. dzieci. W ośrodkach adopcyjnych rodzice czekają w nieznośnie ciągnących się kolejkach, niektórzy nawet ponad rok. Adopcji w Polsce przeprowadza się zaś rocznie jedynie ok. 2,5 tys. Dlaczego? Co nie pozwala oczekującym rodzicom spotkać się z oczekującymi dziećmi?

W ciągu 14 lat istnienia Katolickiego Ośrodka Adopcyjno- Opiekuńczego na warszawskiej Pradze, od 1994 r. do grudnia 2008 r. swój dom u 1524 rodzin odnalazło 1928 dzieci. W 2007 r. przeprowadzono 180 adopcji. Warto jednak zwrócić uwagę, że 101 było adopcjami zagranicznymi. Ośrodek ma prawo do adopcji zagranicznych od 1996 r. W sumie przez adopcję do Polski trafiło 951 dzieci, a zagranicę, głównie do Włoch – 977. Włosi decydują się na adopcje nawet 4-osobowych rodzeństw, przyjmują starsze, nawet kilkunastoletnie dzieci. To w Polsce wciąż jest rzadkością. Czy być rodzicem adopcyjnym to tak samo, jak być rodzicem biologicznym? Zdaniem Zofii Dłutek – nie, ale tego typu porównania niewiele mają sensu, dlatego że rodzicielstwo zawsze jest inne. Inaczej jest się matką na studiach, inaczej gdy dziecko rodzi się 40-letniej kobiecie. Zmiennych jest zresztą dużo więcej. – Myślę, że nie należy sobie wmawiać, że to jest dziecko naturalne. Ale może właśnie w adopcji łatwiej zauważyć tę prawdę, że ono jest darem, że to nie moja własność i że nie mam żadnej zasługi w tym, że powstało. To jest chyba takie bardzo pokorne rodzicielstwo – podkreśla pani dyrektor. – Ja nie czuję, że to jest jakieś wyjątkowe, szczególne rodzicielstwo. To są nasze dzieci. Nie traktuję ich inaczej, niż gdyby je urodziła moja żona – mówi Krzysztof. – Mamy te same radości, co inni rodzice. Nie mam porównania do tego, jak to jest być rodzicem biologicznym, ale kocham te dzieci tak, jak można kochać najbardziej. Nie wyobrażam sobie bez nich życia. Nie wyobrażam sobie, że mogłyby trafić do kogoś innego. One są moje. Wszystkim osobom, które decydują się na in vitro, bo obawiają się, że ich potrzeba rodzicielstwa nie zostanie nigdy zaspokojona, jeśli same nie urodzą dziecka, mogę powiedzieć: jestem spełniona jako matka – stwierdza Ania. Zgodnie z zaleceniem ośrodka od najwcześniejszych lat trzeba mówić dziecku, że jest adoptowane, nawet gdy ono jeszcze tego nie rozumie; również po to, żeby samemu się z tym oswoić. Do faktu adopcji trzeba zresztą odnosić się na różnych etapach życia. Inaczej będzie się o tym mówić 3-latkowi, inne pytania zadaje 13-latek, jeszcze inne problemy przeżywa 23-latek. Za każdym razem będzie to wymagało nowego podejścia do problemu i nowego przebaczenia. – Mój kochany, adoptowany dzieciaczku – tak zwracamy się czasem do naszych dzieci, choć prawdziwa konfrontacja z tym faktem przyjdzie prawdopodobnie nieco później, jak będą starsze. Chyba najbardziej obawiamy się tej chęci docierania do korzeni, do swoich biologicznych rodziców, która prawdopodobnie pojawi się u naszych dzieci, kiedy dorosną. Chcemy im to ułatwiać, być wtedy przy nich, ale to będzie dla nas zapewne trudne – zwierza się Ania. – Mądrzy, kochający rodzice nie powinni się tego obawiać. Jeśli kochali – dziecko odpowie miłością – uspokaja Zofia Dłutek. Co to znaczy, że adopcja się udała? Zdaniem dyrektor ośrodka jest tak wtedy, gdy dziecko założy swoją własną rodzinę i będzie dobrym rodzicem, albo podejmie w odpowiedzialny sposób inną rolę społeczną. – Myślę, że większość adopcji jest pozytywnych, w tym sensie, że dzieci już jako dorośli realizują swoje zadania z dużo większą odpowiedzialnością niż ich biologiczni rodzice – stwierdza Zofia Dłutek. – Zdarzają się też niepowodzenia – zawsze przez nas przecierpiane i przepłakane. Na nasze 1928 adopcji dwoje dzieci zostało oddanych. Czy to dużo? Niby nie, ale to jest tragedia, a dla nas zawsze okazja do głębokiego rachunku sumienia, czy czegoś przypadkiem nie zaniedbaliśmy – dodaje. – W przypadku adopcji nastolatków, które są już bardzo poranione i mają za sobą wiele porzuceń, czasem aż trudno sobie wyobrazić, że to wszystko da się jakoś naprawić i uleczyć, ale i takie adopcje się udają. Spotykamy się niekiedy z tymi już dorosłymi, zaadoptowanymi jako nastolatki i myślimy: Bogu dzięki, że ktoś zaryzykował i wziął tego chłopca, który teraz mówi: kocham moich rodziców. Szansa na bycie rodzicem Kościół coraz częściej mówi o adopcji. 8 lipca 2006 r. podczas V Światowego Spotkania Rodzin w Walencji, Benedykt XVI zachęcając małżonków do przyjmowania dzieci, potwierdził wartość i równość rodzicielstwa adopcyjnego z naturalnym. Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin KEP z 2003 r. poleca diecezjom tworzenie katolickich ośrodków adopcyjno-opiekuńczych oraz rozpowszechnianie informacji o nich w parafiach, apeluje o podejmowanie opieki zastępczej oraz do duszpasterskiej troski o małżeństwa, które nie mogą mieć dzieci. W liście na Święto Świętej Rodziny z 2007 r. biskupi proszą rodziców o przyjmowanie dzieci, nie tylko własnych. Dla bezdzietnych małżeństw zaczynają być organizowane specjalne rekolekcje, które pomagają uporać się z bólem niepłodności, a w przyszłości – może – otworzyć się na adopcję. Na tym polu jest jednak wciąż ogromnie dużo do zrobienia. W ilu parafiach znaleźć można w gablocie aktualną informację o najbliższym katolickim ośrodku adopcyjno-opiekuńczym? Jaki procent spośród rzeszy bezdzietnych małżeństw w Polsce ma szanse usłyszeć w Kościele nie tylko o tym, jak złe jest in vitro, ale również, że nie są sami ze swoim cierpieniem, że niepłodność nie musi być tragedią, ale może być szansą, szansą na piękne rodzicielstwo?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 1 2 3 4 5 6
25°C Poniedziałek
dzień
26°C Poniedziałek
wieczór
24°C Wtorek
noc
18°C Wtorek
rano
wiecej »