Znany dziennikarz i publicysta żydowskiego pochodzenia w rozmowie z KAI mówi m. in. o znaczeniu papieskiej wizyty dla procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie, wielkim szacunku jakim Żydzi darzą osobę Jana Pawła II, relacjach katolicko-judaistycznych.
Za każdym razem, gdy jestem w Izraelu, to mam takie schizofreniczne skojarzenia. Z jednej strony czuję się dumny z państwa, które mój naród zbudował z niczego, a z drugiej znakomicie sobie wyobrażam, jak to jest być mniejszością w państwie, w którym język i hymn – mówiący zresztą o nadziei, która nie gaśnie w żydowskim sercu – nie są moje. A jak się jest obywatelem, którego serce jest arabskie, to co? Godło nie jest moje, sztandar nie jest mój, do tego na każdym kroku oczekują, żebym udowodnił, że jestem lojalnym obywatelem. Od lat działa dość szeroki ruch społeczny na rzecz tego, aby Izrael to zaczął się definiować jako państwo wszystkich swoich obywateli. W każdej innej demokracji byłoby to czymś absolutnie oczywistym. Ale jeśli 18-proc. tych obywateli identyfikuje się raczej z tymi, którzy chcą zniszczenia Izraela, niż ze swoimi współmieszkańcami, to wtedy ta propozycja przestaje być czymś oczywistym, bo w państwie wszystkich obywateli nie ma miejsca na taką perspektywę. I tak pozostajemy w zawieszeniu. Zazwyczaj patrzymy na Izrael jako na pewien monolit. Tymczasem tak nie jest. Jak przebiegają linie podziału w izraelskim społeczeństwie? - Drugi problem wewnętrzny to konflikt między religijnymi a świeckimi. Gdyby nie było wojny, to ta linia podziału byłaby głównym problemem izraelskiego społeczeństwa. Konflikt jest fundamentalny i właściwie nie ma szans na kompromisowe rozwiązanie. Żydzi świeccy mówią, że Izrael ma być państwem takim jak wszystkie inne. Żydzi religijni twierdzą natomiast coś odwrotnego, że Izrael jest państwem, dlatego że Bóg nam dał tę ziemię. Wynikają z tego pewne obowiązki, Bóg to dość jednoznacznie powiedział: Jeżeli będzie dochowywać moich przykazań, to będziecie żyć w tej ziemi, a jeżeli nie, to ta ziemia – mówi Tora – was wyrzyga. To nie jest kwestia abstrakcyjna. Żydzi religijni są przekonani, że nieszczęścia Izraela wynikają z tego, że Izrael nie jest państwem religijnym, w którym Tora nie jest prawem i w którym toleruje się zachowania, która Tora potępia. Dość trudno jest znaleźć wspólny grunt między tak sprzecznymi perspektywami. Konflikt jest zatem wpisany w strukturę Izraela od początku jego powstania... - Konflikt jest strukturalny, trwa od powstania państwa. Z tym, że na początku, kiedy Izrael powstawał, jego założyciele – lewicowi i świeccy syjoniści – zawarli kompromis ze środowiskami religijnymi, bo całkiem słusznie uważali, że nie da się robić państwa żydowskiego przeciwko Żydom religijnym. Mieli także świadomość, że Żydzi religijni są resztką ocalałą z zagłady i że z religii wywodzi się wszystko, co żydowskie. Jeżeli nie będziemy tego chronili, nawet jeśli nie podzielamy tych wartości, to zaprzeczamy sami sobie jako Żydzi. Obie strony zgodziły się na ten kompromis w przekonaniu, że dzieci, a najdalej wnuki tamtych będą nasze. Innymi słowy Żydzi religijni uważali Żydów świeckich za aberracyjny skutek diaspory, skażenie gojskim światem. Mieli jednak nadzieję, że w państwie żydowskim wszyscy powrócą do wiary. Dokładnie tak samo myśleli Żydzi świeccy, że ci religijni to średniowieczny zabobon, ale w świeckim państwie wszyscy staną się tacy jak my. Minęły dwa pokolenia i obie grupy widzą, że są na siebie skazane. W dodatku nie mogą tego znieść. To, co mówią moi rozmaici świeccy przyjaciele w Izraelu o rabinacie, tego żaden polski antysemita nie ośmieliłby się powiedzieć. A ja ich czasem rozumiem, bo wiem, jak dalece rabinat ingeruje w życie codzienne Izraelczyków. Gdybym był obywatelem Izraela, to walczyłbym o separację religii od państwa – chociaż jest człowiekiem wierzącym. Pomysł na państwo, jaki wymyślili Izraelczycy, wyzwala to, co najgorsze i w religii, i w państwie. Korumpuje obie strony. To wszystko jest jednak znajduje się w stanie zawieszenia póki trwa konflikt zewnętrzny. Jeżeli nam grozi nuklearny Iran, to naprawdę fakt, że naczelny rabin jest niezbyt mądry, jest najmniejszym z naszych zmartwień.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.