Przez dwa dni: 5 i 6 maja - byli i obecni pracownicy, studenci i absolwenci Centrum świętują jubileusz 25-lecia istnienia placówki.
Idea miejsca, gdzie kandydaci na misjonarzy mogliby nauczyć się języka, przygotować do zadań, jakie ich czekają na misjach, zrodziła się w bardzo trudnym dla Polski czasie. - Z misji z Zambii wróciłem w 1980 roku i obserwowałem przemiany, jakie wówczas zachodziły w naszym kraju – wspomina ks. Wacław Kuflewski, pierwszy dyrektor Centrum Formacji Misyjnej. – Chodziliśmy na msze za ojczyznę sprawowane przez ks. Jerzego Popiełuszki, ale nie zapominaliśmy o idei stworzenia miejsca dla kształcenia przyszłych misjonarzy – dodaje. W trudnych latach stanu wojennego, grupa misjonarzy – korzystając z własnych doświadczeń i wiedzy o tym, co jest potrzebne w pracy na misjach - starała się też o to, by ci, którzy wyjeżdżają głosić Ewangelię na krańce świata, byli do tego przygotowani. Głównym problemem była nieznajomość języków krajów, do których byli posyłani. Ważne też było przygotowanie medyczne i kulturowe. Podstawy medycyny tropikalnej, tradycji, zwyczajów i wierzeń miejscowej ludności to niezbędniki misjonarza. Początki Centrum były skromne – niewielki dom rodzinny przy ul. Byszewskiej, aula wielkości garażu na jeden samochód, brak kaplicy, małe grupy studentów. Kolejne lata i dyrektorzy wprowadzali zmiany, które często były bardzo prozaiczne – trzeba było rozwiązywać problemy z szambem, rozbudową, drobnymi udogodnieniami życia codziennego. I znalezieniem dobrych lektorów francuskiego, portugalskiego, hiszpańskiego, angielskiego. – Z pierwszymi kandydatkami na lektorki spotykałam się potajemnie – wspomina Swietłana Sikorska, pierwsza lektorka Centrum. – To była końcówka stanu wojennego, baliśmy się prowokacji. Ja sama trafiłam do Centrum przez swoją wychowawczynię siostrę urszulankę. Praca w Centrum stała się dla mnie powołaniem, zaangażowana w to była cała rodzina. Odczuwałam to tak, że mamy 9 miesięcy, by narodził się nowy misjonarz mówiący w obcym do tej pory języku. Nauczenie się nowego języka w 9 miesięcy nie jest takie proste. Prawdziwym sprawdzianem dla księży była msza św., którą odprawiali w maleńkiej kaplicy w Centrum Formacyjnym w języku, jakiego się uczyli. – Bardzo to wszyscy przeżywaliśmy a księżom celebransom pot płynął strumieniami – wspomina Swietłana Sikorska. – Dla nas, lektorów, praca tu to też były misje. Misjonarzem można być wszędzie - mówiła. W ciągu 25 lat przez Centrum przewinęło się 804 osób – księży, zakonników, zakonnic i świeckich, którzy pojechali potem na misje. – To ogromny ludzki potencjał – powiedział ks. Jan Piotrowski, wychowanek Centrum, misjonarz, a obecnie dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych. – Centrum stało się w Polsce synonimem misji, miejscem przyjaznym dla misjonarzy wracających na urlop do kraju, dla gości zagranicznych. Absolwentem Centrum jest również obecny biskup diecezji Doumé-Abong’ Mbang w Kamerunie Jan Ozga. – Jako młody ksiądz nie myślałem o misjach – przyznał biskup. – Dopiero podczas mszy św. w 1986 roku w Łańcucie, gdy na koniec miałem przeczytać ogłoszenia parafialne i zobaczyłem list Episkopatu Polski mówiący o misjonarzach, nagle zrozumiałem, że muszę jechać na misje. Dla przyszłego kameruńskiego biskupa, nauka w Centrum Formacji Misyjnej była „przystankiem miedzy Kościołem diecezjalnym a misyjnym”. – Było wesoło – wspomina. – Nieraz tak wesoło, że z małego refektarza wychodziły siostry zakonne, które nie mogły znieść naszej nadmiernej wesołości – dodał z uśmiechem. – Ale nauczyliśmy się też tutaj, że nie jedziemy na misje nawracać ludzi, ale by nawrócić siebie samego. Jeden z nauczycieli powiedział kiedyś, że Bóg do nawrócenia nas potrzebuje wyższej temperatury. Bóg potrzebuje jednego człowieka, by pomóc wielu. Obecnie dyrektorem Centrum Misyjnego jest ks. Jan Wnęk – również absolwent tego ośrodka. W tym roku uczy się tu 32 kandydatów na misjonarzy – księży, zakonników, zakonnic i jedna osoba świecka. im / ju.
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.