W relacjach polsko-niemieckich lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku pokazały, że Kościoły przez swą działalność i współpracę są w stanie zbliżać społeczeństwa i narody.
Według medialnych doniesień polscy biskupi zamierzają zabrać głos w bardzo nabrzmiałej politycznie sprawie. Podobno szykują wraz z biskupami niemieckimi wspólny apel o pojednaniu. Czytając tę informację trudno uciec przed skojarzeniem ze słynnym listem (nazwanym później orędziem) biskupów polskich do niemieckich z roku 1965. Historyczna wymiana listów między episkopatami Polski i Niemiec przyniosła z jednej strony furię ówczesnych komunistycznych władców naszego kraju, z drugiej duże rozczarowanie w Kościele katolickim w Polsce niemiecką odpowiedzią. Polscy biskupi uczestniczący w Soborze Watykańskim II, napisali do swych niemieckich braci: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański”. To były słowa idące wbrew ówczesnemu myśleniu politycznemu. Po którejkolwiek stronie granicy. Według mediów w planowanym na tegoroczny wrzesień wspólnym apelu ma się znaleźć wezwanie do polityków, aby przestali traktować historię instrumentalnie oraz zdanie: „Prawdziwe pojednanie pomiędzy naszymi narodami może się odbyć tylko wtedy, kiedy historię zostawimy historykom, a my zajmiemy się budowaniem naszej wspólnej przyszłości”. Problem w tym, że nie da się budować przyszłości bez zakorzenienia w przeszłości. W słynnym orędziu z roku 1965 polscy biskupi zapewniali: „Staramy się zapomnieć” i apelowali „Mimo sytuacji obciążonej niemal beznadziejnie przeszłością, właśnie w tej sytuacji, czcigodni Bracia, wołamy do Was: próbujmy zapomnieć. Żadnej polemiki, żadnej dalszej zimnej wojny, ale początek dialogu, do jakiego dziś dąży wszędzie Sobór i Papież Paweł VI”. Ponad czterdzieści lat, jakie upłynęły od tamtego orędzia, upewniło wszystkich, że nie da się zapomnieć. I nie da się zostawić przeszłości tylko historykom. „Polacy myślą kategoriami narodu, Niemcy kategoriami państwa. Dla Niemców historia najnowsza zaczyna się w 1945 r., a nasza ma początek w 1939 r.” – zwrócił uwagę ks. prof. Jerzy Myszor, komentując orędzie z 1965 r. Jego zdaniem w tych różnicach tkwi źródło nieporozumień, jakie wystąpiły wokół treści orędzia w polskich i niemieckich środowiskach opiniotwórczych. Tak głośna dziś sprawa odpowiedzialności Polaków za powojenne wysiedlenia Niemców (konsekwentnie nazywane przez Niemców „wypędzeniami”) nie jest niczym nowym. W roku 1960 kard. Julius Dopfner stwierdził co prawda w jednym z kazań, że w czasie ostatniej wojny Polakom i innym narodom w imieniu narodu niemieckiego wyrządzono wiele niesprawiedliwości i krzywd, ale w tym samym wystąpieniu powiedział, że polskie sumienie obciąża wysiedlenie Niemców po 1945 r. z ziem, które zamieszkiwali przez setki lat. Jego zdania nie zmieniło nawet przyznanie, że wysiedlenie było wypełnieniem poczdamskich ustaleń, na które Polacy nie mieli żadnego wpływu. Zdaniem bp. Wiktora Skworca, odpowiedzialnego w naszym episkopacie za relacje polsko-niemieckie, cała dyskusja wokół sprawy wypędzeń przypomina, że nasze pojednanie to wciąż aktualne wezwanie; wciąż trwający proces natury politycznej, społecznej, eklezjalnej i moralnej. „Jest więc również zdaniem dla naszego pokolenia. Jest również wezwaniem i zadaniem dla naszych Kościołów. Trzeba nam wszystkim woli, konsekwencji, odwagi w kontynuacji tego procesu” – mówił bp Skworc w wywiadzie dla KAI z początku czerwca br. Już wtedy ujawnił, że trwają prace nad wspólną deklaracją polskich i niemieckich biskupów. W relacjach polsko-niemieckich lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku pokazały, że Kościoły przez swą działalność i współpracę są w stanie zbliżać społeczeństwa i narody. To z pewnością działalność polityczna, o którą nie można mieć do Kościołów pretensji. Warto natomiast pilnować, aby politycy po obu stronach dla swych doraźnych korzyści tego dorobku nie zniszczyli. Prawdziwe przebaczenie bez pamięci jest niemożliwe. Z drugiej strony właśnie przebaczenie jest tym, co pozwala oczyścić pamięć i uczynić ją wspólną. Bez niego każdy będzie pisał coraz bardziej swoją wersję historii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.