Polscy dyplomaci na Białorusi wyjaśniają sprawę szczątków ludzkich odnalezionych w Głębokiem, na terenie miejscowego soboru katedralnego, które - jak napisała środowa "Gazeta Wyborcza" - mogą należeć do Polaków zamordowanych przez NKWD.
Po otrzymaniu informacji od polskich przedstawicieli dyplomatycznych Rada Pamięci Walk i Męczeństwa zamierza wystąpić do strony białoruskiej o wyjaśnienie tej sprawy. "Jednocześnie wystąpimy o dostęp i zbadanie tych szczątków" - zapowiedział PAP sekretarz Rady Andrzej Przewoźnik. Dodał, że Rada sprawdza we własnych materiałach, czyje to są szczątki. "Wiele wskazuje na to, że Polaków, zamordowanych we wrześniu 1939 roku, tuż po wkroczeniu na te tereny Armii Czerwonej" - powiedział. Głębokie leżało przed II wojną światową w granicach II RP, w województwie wileńskim.
Pierwszy sekretarz ambasady RP w Mińsku Paweł Marczuk powiedział PAP, że polska placówka nie miała wcześniej informacji na temat odnalezionych szczątków. Zapowiedział, że w najbliższym czasie do Głębokiego pojedzie przedstawiciel wydziału konsularnego, by obejrzeć miejsce pochówku i spotkać się z przedstawicielem ruchu "O Wolność", na którego powołuje się "Gazeta Wyborcza" w swoim materiale.
Wyjazd wymaga jednak przygotowań i uzgodnień z władzami lokalnymi - zastrzegł przedstawiciel ambasady. Wskazał, że sprawa leży w gestii wydziału konsularnego, który odpowiedzialny jest m.in. za polskie miejsca pamięci na terenie Białorusi. Dodał, że polska placówka zwróci się do władz o wszczęcie śledztwa, jeśli nie zostanie to zrobione z urzędu.
Dyplomata w rozmowie z PAP wskazał, że na sprawę domniemanych polskich ofiar NKWD w Głębokiem należy spojrzeć w szerszym kontekście. Przypomniał, że wciąż nie jest znana dokładna liczba pochowanych w Kuropatach pod Mińskiem, gdzie na przełomie lat 30. i 40. masowych egzekucji dokonywały sowieckie organa bezpieczeństwa i siły niemieckie okupujące Białoruś.
Portal "Biełorusskij Partizan" podał we wtorek, że szczątki ludzkie w piwnicach soboru Narodzenia Najświętszej Bogurodzicy znalazła młodzież z organizacji związanej z Cerkwią. Według portalu, proboszcz Siarhiej Gramyka powiedział, że wydaje się, iż śmierć ludzi była skutkiem przemocy, choć - jak zaznaczył - nie widać było śladów kul. Według portalu Radia Swaboda, znaleziono resztki odzieży męskiej, kobiecej i dziecięcej - na niektórych fragmentach były ślady krwi.
Część zwłok, których liczbę Radio Swaboda określa na ponad 20, nie ma ubrań i obuwia. Wśród znalezionych rzeczy osobistych była paczka papierosów z polskimi napisami - relacjonuje "Biełarusskij Partizan". "Najprawdopodobniej ludzie zginęli nie później niż w 1939 roku" - dodaje portal, nie wyjaśniając źródeł tej oceny. Radio Swaboda pisze, że odnaleziono przedmioty datowane na 1939 rok.
Oba portale podały, że prokuratura w Głębokiem wszczęła śledztwo.
Zdaniem cytowanego przez Radio Swaboda krajoznawcy Uładzimira Skrabatuna, ludzie, których szczątki odnaleziono, mogli się stać ofiarami represji związanych z wprowadzaniem w Głębokiem władzy sowieckiej. Konkretnych dowodów jednak nie ma - zaznacza krajoznawca. Dodaje, że podziemia pod soborem są tak głębokie i rozległe, że ewentualne strzały do ludzi mogły nie być słyszalne na zewnątrz, i że nie słyszał od starszych mieszkańców miasta wspomnień o tego rodzaju tragedii.
Cytowany przez "Gazetę Wyborczą" białoruski historyk Ihar Kuzniecau przypuszcza, że odnalezione szczątki mogą należeć do polskich oficerów, urzędników i przedstawicieli inteligencji aresztowanych przez NKWD po wkroczeniu Armii Czerwonej 17 września na wschodnie tereny II Rzeczpospolitej.
Polaków odnaleziono również Kuropatach - tutaj, jak się przypuszcza, spoczywa część ofiar z tzw. białoruskiej listy katyńskiej. Obejmuje ona, jak się szacuje, około 8 tys. nazwisk osób aresztowanych na Białorusi po wkroczeniu Armii Czerwonej, których los dotąd pozostaje niewyjaśniony.
Sowieckie represje wobec Polaków obejmowały zarówno składających broń żołnierzy jak i ludność cywilną. Zbiorowe egzekucje na terenie Białorusi miały miejsce w Grodnie, Wołkowysku, Oszmianie i Mołodecznie.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.