Uczestników pikiety zorganizowanej w czwartek w centrum Moskwy w związku z zabójstwem współpracownicy Memoriału Natalii Estemirowej rozpędzili funkcjonariusze moskiewskiego OMON-u (oddziałów milicji do zadań specjalnych) - podała rosyjska witryna Newsru. com, szacując liczbę uczestników na 70-100 osób.
Powołała się na stronę internetową "Kawkazkij uzieł" (Kaukaski węzeł) i rozgłośnię Echo Moskwy.
W odróżnieniu od poprzedniej pikiety, która odbyła się w Moskwie po śmierci Estemirowej w całkowitej ciszy, czwartkowa akcja miała burzliwy przebieg. Od czasu do czasu ludzie skandowali: "Nie zapomnimy, nie przebaczymy", "Kadyrowa - pod sąd", "Ręce precz od Olega Orłowa".
Zebrani rozpostarli plakaty głoszące, że "Wojna na Kaukazie - to przestępstwo przeciwko ludzkości", "Władza zabija ludzi", "Putin + Kadyrow".
Cała akcja, jak piszą media, była filmowana przez towarzyszących majorowi milicji dwóch mężczyzn w cywilu. Obecna w tej grupie kobieta spisywała hasła z plakatów.
Informujący o rozpędzeniu zgromadzenia korespondent Echa Moskwy powiedział, że milicja tłumaczyła działania przekroczeniem przez organizatorów ustalonej liczby uczestników. Korespondent utrzymuje, że funkcjonariusze zachowywali się bezwzględnie, że bili kobiety. Moskiewska milicja nie skomentowała incydentu.
Ruch obrońców praw człowieka Memoriał, dla którego pracowała Natalia Estemirowa, wiąże jej zabójstwo z polityką władz Czeczenii. W oświadczeniu Memoriału podkreślono, że w Rosji powstaje terror państwowy, a Ramzan Kadyrow (prezydent Czeczenii) uniemożliwił pracę obrońcom praw człowieka.
Szef Memoriału Oleg Orłow oskarżył wprost Kadyrowa o to, że to on stoi za uprowadzeniem i zabójstwem Estemirowej. Kadyrow zapowiedział pozwanie Orłowa do sądu.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.