Sezon ogórkowy w pełni. Pojawia się masa wakacyjnych wiadomości, które szybko znikają z medialnych czołówek. Zostają za to w naszej pamięci. Czy wszystkie są prawdziwe?
- Ale przecież tak mówili w telewizji! – wiele razy słyszałam te słowa próbując udowodnić choćby to, że w Watykanie nie budują nowego basenu, a po śmierci Jana Pawła II nie zwolniono wszystkich polskich księży pracujących w watykańskich urzędach. Tak przecież mówiły media. Do wielu rozmówców nie trafiał, więc żaden z rzeczowych argumentów. Opinię mogli zmienić jedynie pod wpływem medialnego przekazu.
Ostatnio cały świat usłyszał o zakonnicach pędzących z prędkością 180 km na godzinę do chorego Papieża. Tyle, że to nieprawda. Policja zdementowała tę wiadomość, informując, że żadne zakonnice w tym czasie nie zostały zatrzymane przez policyjne patrole. Prawda wyszła na jaw dzięki włoskiej gazecie Avvenire. Jej dziennikarzy zastanowiło pojawiania się wielu „sensacyjnych informacji”, których źródła nie można było potwierdzić. Wcześniej dzienniki rozpisywały się o księdzu zatrzymanym za jazdę pod wpływem alkoholu. Miał się tłumaczyć, że „jest to rezultat odprawienia czterech Mszy”. A jeszcze wcześniej mówiono o postulantce, którą narzeczony, zrozpaczony jej pójściem do zakonu, ukarał opublikowaniem na Facebooku jej roznegliżowanych zdjęć. Tyle, że nikt nie mógł ich tam znaleźć.
Źródłem informacji okazała się para rzymskich adwokatów na bieżąco dostarczająca newsów prasowym agencjom. Niektóre były rzetelne, inne wyssane z palca. Jeden z tych adwokatów zapytany, czy nie ma sobie niczego do zarzucenia odpowiedział: jest demokracja, myślcie, co chcecie. I w jednym miał rację. Myślmy, co chcemy, ale myślmy.
Poziom przygotowania społeczeństwa do odbioru zasypujących go treści wydaje się przerażająco niski. Nad krytycznym spojrzeniem dominuje wciąż wiara. A na tym wygrywają sprzedający zarówno newsy jak i kiełbasę. Nie chodzi przecież tylko o niezasypywanie pamięci medialnym chłamem, ale i rozgryzienie reklamowych haseł i niepoddanie się powszechnej komercji. Pamiętam scenkę z supermerkatu: kilkuletnia dziewczynka ściska w rękach paczkę słodyczy i powtarza w kółko reklamujący je slogan. Zadowoleni rodzice uśmiechają się od ucha do ucha.
Nie każdy reklamowany towar jest „najlepszy”, jak i nie każdy „pierwszy news” jest wart naszej uwagi.
«« | « |
1
| » | »»