Do piętnastu wzrosła w czwartek liczba śmiertelnych ofiar tegorocznych wypadków w polskim górnictwie. Rano w kopalni Mysłowice-Wesoła zginął 47-letni górnik, po południu w szpitalu zmarł 45-letni pracownik kopalni Krupiński w Suszcu, który dwa dni temu doznał ciężkich obrażeń po uderzeniu bryłą kamienia.
O śmierci obu pracowników poinformowała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach, Edyta Tomaszewska. Zmarły w czwartek górnik przed dwoma dniami pracował przy obsłudze przenośnika ścianowego 620 metrów pod ziemią. Stał w niedozwolonym miejscu. Ciężka bryła z taśmociągu uderzyła go w głowę.
47-letni górnik z kopalni Mysłowice-Wesoła zginął w czwartek rano 665 metrów pod ziemią podczas prac związanych z podziemnym transportem. Przygniotła go tzw. podawarka, która spadła z drzewiarki, czyli wozu do transportu drewna kopalnianego.
Pracownik zmarły w czwartek po południu to piętnasta w tym roku ofiara górniczej pracy, a dwunasta w górnictwie węgla kamiennego. To także piąty górnik, który zginął tym roku w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW). Właśnie w tej firmie doszło w tym roku do największej liczby śmiertelnych wypadków.
Poprzedni śmiertelny wypadek w górnictwie miał miejsce ponad tydzień temu również w kopalni Krupiński. Na powierzchni, w sortowni kopalni zginął 45-latek, który wpadł do stacji napinającej przenośnik taśmowy.
Miesiąc wcześniej w kopalni Pniówek, również należącej do JSW, 35-letniego maszynistę, wychylającego się poza obręb jadącej lokomotywy, pochwyciło zamykające się skrzydło mijanej tamy. Został dociśnięty do korpusu lokomotywy. Lekarze walczyli o jego życie kilka dni.
Według danych WUG, od początku roku do końca czerwca w całym polskim górnictwie doszło do 1696 rozmaitych wypadków, z czego 1355 w kopalniach węgla kamiennego. 15 górników, w tym 10 z kopalń węgla kamiennego, odniosło ciężkie obrażenia.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.