W Nowej Zelandii odbywa się niewiążące dla władz referendum, w którym obywatele tego kraju wypowiadają się, czy dawanie dzieciom klapsa nadal powinno być karane - informuje w piątek portal internetowy BBC News.
Prawo zabraniające wymierzania dzieciom klapsa wprowadzono w Nowej Zelandii w 2007 roku. Podzieliło ono cały naród, doprowadzając do zorganizowania pierwszego w historii referendum zorganizowanego z inicjatywy obywateli. Głosy można oddawać drogą pocztową do 21 sierpnia, a pytanie w referendum brzmi: "Czy klaps będący środkiem wychowawczym powinien być przestępstwem w Nowej Zelandii?".
Celem ustawy z 2007 roku było pozbawienie rodziców, oskarżonych o znęcanie się nad dziećmi, możliwości zasłaniania się "środkami wychowawczymi". Wielu zwolenników ustawy uważa ją jako krok w stronę ograniczenia liczby przypadków znęcania się nad dziećmi oraz morderstw. Ich zdaniem ustawa gwarantuje dzieciom takie same prawa, jakie przysługują dorosłym.
Zwolennicy klapsów twierdzą, że obecnie obowiązująca ustawa jedynie penalizuje dobre rodziny, które stają się ofiarami bezpodstawnych dochodzeń, a nawet oskarżeń ze strony policji i urzędu ds. dzieci i rodziny. Uważają oni, że marnuje się pieniądze podatników na dochodzenia w sprawach, które - jak informuje BBC News - "po prostu nie są znęcaniem się" nad dziećmi.
Krytyce poddane zostało również samo pytanie, na które odpowiadają obywatele Nowej Zelandii. Premier John Key powiedział, że zostało ono sformułowane "niejednoznacznie". Zdaniem rządu obecna ustawa sprawdza się dobrze, ponieważ policja wszczyna dochodzenia jedynie w poważnych sprawach.
Referendum wzbudziło w liczącym ponad 4 miliony obywateli kraju bardzo duże zainteresowanie. Jak poinformował na łamach dziennika "New Zealand Herald" szef komisji wyborczej Murray Wicks, liczba osób, które zarejestrowały się do głosowania była wyższa niż podczas listopadowych wyborów parlamentarnych i po raz pierwszy przekroczyła 3 miliony.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.